Plastikowe talerze, sztućce, kubki do napojów, słomki czy mieszadełka – między innymi te przedmioty wyjdą w tym roku z użytku. W styczniu weszły w życie zapowiadane przepisy, dotyczące zakazu sprzedaży wyrobów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych. Na pozbycie się zapasów gastronomicy i hurtownie mają czas do 3 lipca.
Dobrze, jeśli restauratorzy przygotowali się do tego, gorzej jeśli w ich magazynach zalegają tony mieszadełek czy sztućców. Sprawdziliśmy, jak z tym nowym przepisem radzą sobie słupscy gastronomicy.
– Pakujemy przygotowane przez nas jedzenie głównie w kartony. Plastików używamy do sosów czy sałatek, staramy się jednak korzystać z materiałów biodegradowalnych, ale nie zawsze nam się to udaje – mówi pani Agnieszka Sztajerwald, właścicielka włoskiego baru ze Słupska.
ZMIANA PRZEPISÓW ODBIJE SIĘ NA CENACH
– Niestety, w tych trudnych covidowych czasach cena ma dla nas znaczenie. Pojemniki czy sztućce plastikowe są dużo tańsze od tych z trzciny cukrowej czy drewna. Pół roku to oczywiście dobry czas na pozbycie się zapasów, ale klienci muszą mieć świadomość tego, że za opakowania będą musieli zapłacić – dodaje Sztajerwald.
– My już od roku korzystamy z tak zwanych zgrzewów, czyli materiałów całkowicie biodegradowalnych. Sztućce plastikowe dołączamy wyłącznie na prośbę klienta – mówi pan Adam, szef baru obiadowego w Słupsku. – Wprowadzimy nowe sztućce, ale zostawimy wybór klientom, mogą przyjeżdżać ze swoimi lub zapłacić odpowiednią kwotę za jednorazowe – wyjaśnia.
Plastiki stanowią 70 procent wszystkich odpadów morskich, są tragedią naszej planety. Pozostałości tworzyw sztucznych znajdowane są w organizmach zwierząt morskich, ptaków, a także ryb i skorupiaków, a zatem i w naszych żołądkach.
Posłuchaj, co słupscy gastronomicy mówią o zakazie używania plastików: