Zagrożenie związane z ptasią grypą w Komiłowie w powiecie słupskim minęło. Prawie miesiąc trwały tam obostrzenia w związku z wykryciem choroby na terenie jednego z gospodarstw. Służby weterynaryjne zakończyły działania kontrolne.
Janusz Sikorski, powiatowy lekarz weterynarii w Słupsku przekazał Radiu Gdańsk, że przez miesiąc trwania obostrzeń inspektorzy weterynaryjni sprawdzali gospodarstwa w promieniu 10 kilometrów od wystąpienia ogniska ptasiej grypy. Odwiedzono ponad 600 takich miejsc.
NIE MA NOWYCH OGNISK
– Chodzili nasi lekarze, sprawdzali i przypominali, by nie wypuszczać drobiu na zewnątrz przez okres przynajmniej trzech tygodni. Po naszych kontrolach można stwierdzić, że już wszystko jest dobrze. Nie potwierdziły się zjawiska chorobowe u kolejnego ptactwa – potwierdził lekarz.
ŹRÓDŁO ZAKAŻENIA
Specjalista dodał, że źródłem zakażenia w Komiłowie, w gminie Kobylnica było dzikie ptactwo. – Różne mieliśmy podejrzenia, ale ostatecznie ustalono, że to dzikie ptaki, które w setkach, a nawet tysiącach przelatują nad fermą. To właśnie u łabędzi i dzikiej gęsi stwierdzono zakażenie.
Właściciel gospodarstwa w Komiłowie, w którym potwierdzono ognisko ptasiej grypy musiał usunąć prawie 200 tysięcy kur niosek i wycofać z rynku blisko milion sztuk kurzych jaj. Straty oszacował wstępnie na pięć milionów złotych.
Paweł Drożdż/mw