Zastanawiali się Państwo kiedykolwiek, jak pracują służby dbające o nasze życie i bezpieczeństwo? Ile razy, choćby w ciągu minionej doby, odebrali medycy, strażacy czy policjanci te rzeczywiste prośby o pomoc, a ile absurdalnych telefonów wynikało z naszego lenistwa czy ignorancji?
Ile razy wściekaliśmy się na kolejki na SOR-ach czy dojazd karetki, który trwał dłużej niż tego potrzebowaliśmy? Tak, każdemu z nas mogło to się przydarzyć. Być może właśnie wtedy, kiedy potrzebna jest pomoc, dyspozytor wysyła karetkę do… no właśnie.
– Od początku roku pogotowie ratunkowe w województwie pomorskim odebrało 444 tysiące zgłoszeń, z czego średnio 80% bezzasadnych. Zdarzało się nagminnie, że dzwonią ludzie „na podwójnym gazie”, albo panny po imprezie żądające pogotowia, bo złamał im się paznokieć – mówi Grzegorz Załupka, dyspozytor Stacji Pogotowia Ratunkowego.
POGOTOWIE ZAMIAST PRZYCHODNI
– Bywa też, że ludzie pogotowie traktują zastępczo. Zamiast udać się do lekarza rodzinnego czy specjalisty, dzwonią do nas. My nie od tego jesteśmy. Pogotowie ratunkowe jest od zdarzeń nagłych – dodaje.
Przyłączamy się do apelu służb o to aby nie wyłączać myślenia. Dobrze się zastanówmy, sięgając po telefon, czy aby na pewno powinniśmy w tym wypadku szukać pomocy dzwoniąc pod numer alarmowy.
WZYWAĆ CZY NIE WZYWAĆ?
Grzegorz Załupka, dyspozytor Stacji Pogotowia Ratunkowego opowiadał o tym, kto powinien dzwonić i kiedy wezwać pogotowie. Wspomniał też o tych najbardziej absurdach wezwaniach.
Posłuchaj:
Joanna Merecka-Łotysz/pb