W gastronomii, nie tylko w Słupsku, brakuje rąk do pracy. „Większość musiała się przekwalifikować”

Kelner, kuchar, pomocnik i barman – to zawody, które po lockdownie są najbardziej poszukiwane na słupskim rynku. W wielu lokalach po tak długim zamknięciu zwyczajnie brakuje rąk do pracy. – Przez okres pandemii radziłyśmy sobie, jak większość osób z naszej branży, na tyle dobrze, że przetrwałyśmy. Dałyśmy radę „utrzymać przy życiu” nasz biznes bez większych problemów finansowych. Ale to zawsze dzieje się kosztem czegoś. Nie udało nam się utrzymać całej kadry – mówi Katarzyna Junglik, współwłaścicielka jednej ze słupskich restauracji.

„MAŁO KOGO STAĆ NA CZEKANIE”

– W maju stwierdziłyśmy, że trzeba ten zespół zbudować od początku. Niestety, i to nie tylko na naszym słupskim rynku, kucharzy nie było. Niestety większość musiała się przekwalifikować albo wyjechać, bo zwyczajnie nie mieli co robić, a mało kogo stać było na czekanie – dodaje.

Według szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej prawie 200 tysięcy osób odeszło z pracy w gastronomii w trakcie pandemii.

O poszukiwaniach pracowników do lokali gastronomicznych oraz pracy sezonowej Joanna Merecka-Łotysz rozmawiała z restauratorką ze Słupska:

 
 
Joanna Merecka-Łotysz/mk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj