Boisko piłkarskie w Garczegorzu, na remont którego gmina Nowa Wieś Lęborska przeznaczyć ma 1,2 mln złotych z budżetu, ma błędnie wykonany projekt. Oznacza to duże kłopoty inwestycji.
Boisko w Garczegorzu, to słynna tzw. Sahara. Nazywane jest tak ze względu na fatalną, piaszczystą nawierzchnię. W Garczegorzu od lat funkcjonuje przyzwoita drużyna piłkarska o nazwie Anioły (obecnie w IV lidze) dlatego miejscowa społeczność domagała się remontu boiska. Od dwóch lat piłkarze Aniołów błąkają się po okolicznych miejscowościach, bo ich boisko nie nadaje się do gry w IV lidze.
BŁĄD W PROJEKCIE
Remont w zasadzie już rozpoczęto. Niestety pech prześladuje inwestycję. Doszło do katastrofalnego i niewytłumaczalnego błędu w części projektu remontu boiska.
– Wykonawca tzw. projektu branżowego, obejmującego m.in. drenaż, podsypkę pod płytę, instalację elektryczną źle zeskalował dane do projektu używając miar dwa razy za krótkich. I konsekwentnie wszystkie potrzebne do remontu materiały wyliczył na poziomie dwukrotnie niższym niż wynoszą rzeczywiste potrzeby. Dałoby się z tego zrobić boisko co najwyżej cztery razy mniejsze – tłumaczy Mikołaj Bazyli Ochman, tymczasowo pełniący obowiązki wójta Nowej Wsi Lęborskiej.
– Błąd jest tak absurdalny, że żadne pośrednie etapy kontrolne nie wykryły go. To projekt branżowy, nie zawiera np. rysunku z wymiarami płyty boiska, a jedynie wielkości materiałowe potrzebne do remontu. Nikt się więc nie zorientował, że coś jest nie tak – dodaje Mikołaj Bazyli Ochman.
PROJEKT BĘDZIE DROŻSZY
W efekcie oferenci, którzy stanęli do przetargu na realizację projektu zaproponowali o wiele niższe koszty, niż rzeczywiście były konieczne. Oznacza to, że gmina musi teraz wydać na nowy projekt ponad 300 tysięcy złotych, których w budżecie oczywiście nie ma. Aby te środki uzyskać, na nadzwyczajnej sesji radni z Nowej Wsi Lęborskiej zdecydowali o oszczędnościach w innych inwestycjach. Nie zaakceptowali pomysłu wzięcia kredytu i powiększenia zadłużenia gminy.
– Będziemy się starali zrobić te inne inwestycje oszczędniej lub uzyskać w przetargach koszty niższe niż zaplanowane, co już się częściowo udało – zapowiada Ochman.
To, że nikt się nie zorientował w całej sprawie, jest przedmiotem dociekań. Osoba nadzorująca w gminie inwestycje ma 30–letnie doświadczenie. Błędu nie wychwyciła też specjalistyczna firma opiniująca projekt. Wszyscy tłumaczą się niedorzecznością całej sytuacji. Taki błąd nie miał prawa się pojawić. Jedna z wersji zakłada, że mógł on powstać w wyniku wadliwych map, ale wezwane do wytłumaczenia całej sytuacji biuro projektowe nie zajęło jeszcze stanowiska w tej sprawie. Gmina nie wyklucza, że będzie dochodzić od tej firmy rekompensaty.
Krzysztof Nałęcz/ua