Połączenia dane, ale nie raz na zawsze. Na trasie Słupsk-Miastko kursować będzie dodatkowa para pociągów. Urząd Marszałkowski oceni jednak, czy taka inicjatywa się opłaca.
Jak informuje Michał Piotrowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku, dołożenie połączeń ma być odpowiedzią na apele mieszkańców. Władze gminy Kępice, które intensywnie zabiegały o kolejne pociągi, podkreślają, że problem wykluczenia komunikacyjnego nie został rozwiązany.
– Z entuzjazmem przyjęliśmy, że będzie dodatkowa para pociągów, jednak na pewno nie rozwiązuje to problemu komunikacyjnego gminy Kępice. A to dlatego, że leżymy na uboczu głównych dróg, takich jak nawet planowana budowa drogi S6. Pragnę nadmienić, ze wykluczenie komunikacyjne dotyka wielu gmin, popegeerowskich także, więc bardzo ważne jest, aby docierała tam właśnie komunikacja publiczna – mówi Maciej Chaberski, zastępca burmistrza Kępic.
WAGONY NIE MOGĄ WOZIĆ POWIETRZA
Dodatkowe połączenia mają zostać uruchomione już od połowy października. Pociąg z Miastka wyjedzie o godzinie 21:27, a powrotny ze Słupska o godzinie 22:35. Jednak nie jest pewne, że to połączenie zostanie na dłużej. Urząd Marszałkowski przyjrzy się, czy kursy są opłacalne.
– Każdy dzień uruchomienia jednej pary pociągów to koszt prawie 3,5 tysiąca złotych. Nie chciałbym, żeby pociągi, za które budżet województwa płaci, woziły powietrze. Myślę, że to każdy jest w stanie zrozumieć. Jeśli w tych pociągach miałoby być tak, jak to w niektórych przypadkach na innych liniach się działo, no to oczywiście nie ma sensu płacić tak dużych pieniędzy. To jednak życie pokaże – wyjaśnia Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego.
WSZYSTKO ZALEŻY OD ZAINTERESOWANIA PASAŻERÓW
– Bardzo się cieszę, że po kilku latach nieobecności pociągów na tej trasie, na linii 405, zwłaszcza po wypadku w Korzybiu, możemy wznowić ruch, a nawet go zwiększać. I pewnie będziemy zwiększać, jeśli tylko będą pasażerowie – dodaje marszałek.
Na trasie Słupsk-Miastko, przed katastrofą kolejową w Korzybiu, kursowało od 7 do 8 par pociągów. Wtedy każdego dnia podróżowało nimi koło 2 tysięcy pasażerów, czyli kilkaset osób każdym kursem.
Kinga Siwiec/pb