Urząd Morski w Gdyni sprawdza, czy wrak zatopiony na wysokości Rowów był okradany z elementów z metali kolorowych. Reporter Radia Gdańsk dotarł do nurków, którzy widzieli zdarzenie.
Opowiadają, że chodzi o jednostkę zatopioną około mili morskiej od portu w Rowach, na głębokości około sześciu metrów. Mosiężne elementy wyposażenia wraku były przygotowane do zabrania.
– Nurkowaliśmy ze znajomymi i zauważyłem taśmy transportowe, przywiązane do mosiężnych elementów wyposażenia wraku, przygotowane do wydobycia na powierzchnię. Wynurzyłem się i zobaczyłem obok jednostkę z Rowów z ludźmi gotowymi do zejścia pod wodę. Jedna z osób miała przytroczony do pasa brzeszczot do cięcia metalu. To jest patologia nurkowania, bo organizatorem tego rejsu był instruktor. Tajemnicą poliszynela w środowisku jest to, że organizuje takie rzeczy. To złodzieje, nie nurkowie. Wrak na wysokości Rowów jest idealny, żeby szkolić ludzi, a tymczasem jest okradany. Niestety, to zjawisko istnieje na całym Bałtyku, ale mamy nadzieję, że ktoś to ukróci. Złodzieje kradną artefakty, koła sterowe, elementy wyposażenia. Czasami to po prostu jest oddawane na złom – opowiadają nurkowie z Ustki.
(fot. nadesłane)
MOGŁO DOJŚĆ DO ZŁAMANIA WIELU PRZEPISÓW
Magdalena Kierzkowska, rzecznik Urzędu Morskiego w Gdyni, poinformowała, że sprawa zostanie szczegółowo zbadana.
– 11 października Kapitanat Portu Ustka uzyskał informację dotyczącą nielegalnego nurkowania i prawdopodobnego wydobywania elementów wraku, znajdującego się na północ od wejścia do portu w Rowach. Jednostka, z której odbyło się nurkowanie, zgłosiła wprawdzie swoje wyjście w morze, ale nie zgłosiła zamiaru nurkowania. Kapitanat Portu w Ustce przeprowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. W tej chwili gromadzony jest materiał dowodowy. Z informacji, które posiadamy na tę chwilę, wynika, że prawdopodobnie mogło dojść do złamania wielu przepisów ustawy o obszarach morskich, która wymaga zgody na przeszukiwania wraków morskich, ustawy o ochronie zabytków, ustawy o wykonywaniu prac podwodnych, a także przepisów portowych. Jeżeli te informacje zostaną potwierdzone w toku postępowania, sprawcom mogą grozić poważne konsekwencje, w tym kilkudziesięciotysięczne kary pieniężne, a także ewentualne zatrzymanie statków w celu zabezpieczenia płatności – dodaje Magdalena Kierzkowska.
Administracja morska powiadomi o zdarzeniu również policję.
POSŁUCHAJ MATERIAŁU NASZEGO REPORTERA:
Przemysław Woś/MarWer