Wycinka drzew to temat drażliwy, który porusza wielu Polakó. Idąc do lasu i widząc poukładane równo kłody wielu łapie się za głowę. Jednak gospodarka leśna wymaga takich poświęceń, bo produkty z drewna są elementem naszej codzienności. Dziś gościem Studia Słupsk był Kamil Szydłowski z Nadleśnictwa Warcino.
Dziś na antenie Studia Słupsk gościliśmy Kamila Szydłowskiego z Nadleśnictwa Warcino, który opowiedział o gospodarce leśnej.
– To jest skomplikowany proces. Skomplikowany pewnie dla słuchaczy, ale y się tego uczymy latami – mówił leśnik. – Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że najpierw skończyłem pięcioletnie technikum letnie, a potem pięć lat studiów. To razem 10 lat nauki o lesie i gospodarce leśnej.
Jak tłumaczył Kamil Szydłowski wycinka drzew planowana jest z dziesięcioletnim wyprzedzeniem. Strategię opracowują nie leśnicy a specjaliści z Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Szacują i określają, jakie działania są potrzebne konkretnemu kawałkowi lasu.
– W przypadku sosny (bo to ona króluje w naszych lasach) rębność, czyli wiek, w którym powinna drzewo być wycięte, bo inaczej przejdzie w stan deprecjacji, to 100-110 lat. Musimy się w tym czasie zmieścić, bo inaczej drzewa zaczną gnić, rozpadać się i korzyści z tego drewna nie będzie – dodaje Szydłowski.
Jednorazowo nadleśnictwo może wyciąć cztery hektary lasu. Z perspektywy powierzchni nadleśnictw, to niewiele, ale jeśli przypadkowy spacerowicz widzi tak duży teren pozbawiony drzew, to wywiera to na nim przykre wrażenie.
– To wzbudza największe oburzenie. Musimy jednak sobie sprawę z tego, że leśnicy są jak rolnicy. Podobnie gospodarujemy. Rolnik sieje i w tym samym roku ten plon zbiera – porównuje leśnik.. My, leśnicy, na ten okres czekamy 100-110 lat. I jeżeli tego nie zrobimy, nie wytniemy tych drzew, które są w odpowiednim wieku, to tak jak rolnik – nie zbierze plonów, będzie musiał zaorać i z jego pracy nie będzie korzyści ani dla niego, ani dla ludzi.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z Kamilem Szydłowskim.