Przygoda koszykarzy Czarnych Słupsk w Pucharze Polski trwała jedno spotkanie. W ćwierćfinale słupszczanie ulegli Śląskowi Wrocław 77:88.
Mecz był bardziej wyrównany, niż wskazuje na to wynik, który jest efektem ostatnich 100 sekund meczu, kiedy Czarni było już jasne, że pościg za rywalem Czarnym się nie uda i kwestia zwycięzcy jest już przesądzona.
Choć lepiej spotkanie rozpoczęli słupszczanie, w drugiej części I kwarty to Śląsk prowadził 20:12. A to za sprawą rozgrywającego Travisa Trice, który całkowicie zdominował ten mecz. Nie pierwszy raz Amerykanin okazał się niesamowitym połączenie świetnego kreatora gry z zabójczym egzekutorem. Rozgrywający Śląska perfekcyjnie regulował tempo gry swojego zespołu, wybierał idealne rozwiązania taktyczne a w razie potrzeby trafiał najtrudniejsze rzuty. Punkty zdobywał dość swobodnie, zarówno z dystansu jak i akcjami podkoszowymi. Jednak w końcówce, kiedy Czarni nawet remisowali 71:71 (w 37 minucie) Trice czarodziejskimi asystami obsługiwał graczy podkoszowych Śląska, i to akcje dwójkowe przesadziły o końcowej wygranej wrocławian.
– Przygotowaliśmy kilka wariantów obron przeciwko Triceowi, ale wszystkie systemy zawiodły. To doskonały zawodnik – ocenił po meczu trener Czarnych Mantas Cesnauskis. Ale nie o to akurat miał chyba główne pretensje do swojego zespołu. – Wróciły demony, kiedy po dobrym okresie gry przestaliśmy dzielić się piłką i grać zespołowo. Zbyt wielu graczy próbowało zostać bohaterami. Kiedy tak gramy, przegrywamy – mówił trener na pomeczowej konferencji.
Przez chwilę wydawało się, że wyzwanie Trice’a przyjmie Billy Garrett, który zdobył w trzeciej kwarcie efektowne siedem punktów z rzędu, ale to był krótki zryw. Z ławki mecz rozpoczął wracający po kontuzji Beau Beech i nie był to jego dobry występ. Raził nieskutecznością i popełnił kilka ważnych strat. Słowa trenera o zbyt indywidualny graniu dotyczyły zapewne m.in. Marcusa Lewisa, który miał aż sześć z 14 strat zespołu, forsując zbyt często indywidualną grę. A że Lewis i zespół potrafią grać zespołowo pokazała choćby akcja z trzeciej minuty meczu, w której brała udział czwórka graczy Czarnych: Musiał, Lewis, Garrett i Young, w której pojawiło się zjawiskowe podanie za plecami Lewisa, a Young zakończył całą kontrę efektownym wsadem. Wyróżnić można w Czarnych ponownie Marka Klassena, który był i skuteczny (15 pkt. trzy trójki) i miał aż 11 asyst.
Zwycięski Śląsk zagra w sobotę ze Stalą Ostrów Wielkopolski. W drugim półfinale King Szczecin zagra z Pszczółką Start Lublin.
Czarni wracają więc z Lublina do domu po jednym meczu, na dłuższą przerwę (mecze reprezentacji) na regenerację i złapanie formy przed decydującymi ośmioma meczami rundy zasadniczej. Słupszczanie wznawiają rozgrywki 5 marca bardzo trudnym meczem z Kingiem w Szczecinie.
Krzysztof Nałęcz
Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – WKS Śląsk Wrocław 77:88 kwarty: 23:28, 19:18, 20:23, 15:19
Czarni: Klassen 15(3×3), Garrett 14(1), Lewis 14(2), Witliński 12, Słupiński 2 oraz Jankowski 7(1) Young 6, Beech 5(1), Musiał 2
Śląsk: T. Trice 28(2), Dziewa 12, Tomczak 10, Justice 9(3), Ramljak 4 oraz Karolak 9(2), Meiers 4, D. Trice 0, Gabiński 0 Kanter 12