Nie ma siły na koszykarzy Czarnych. Tym razem w Gryfii poległ kilkukrotny mistrz Polski Zastal Zielona Góra. Słupszczanie wygrali zasłużenie i zdecydowanie 80:63. Są teraz głównym faworytem do zajęcia pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej Energa Basket Ligi. To sprawa, która w przypadku beniaminka, trudna jest to wyobrażenia.
– Niedługo play off. Każdy chciałby trafić w pierwszej rundzie na, zapewne wysoko rozstawionych, Czarnych. Zastal też? – Zapytał po meczu reporter Radia Gdańsk Jarosława Zyskowskiego. – Dziwne. Każdy by chciał na nich trafić, ale jakoś nikt nie może ich pokonać. W play off nie będzie słabych zespołów – zauważył przytomnie reprezentant Polski.
ZASTAL Z WYTRĄCONYMi ATUTAMI
Zyskowski był chyba najlepszym graczem zespołu z Zielonej Góry, ale i tak „jakby nieswój”. Cała drużyna raczej zawiodła i w hali Gryfia nie pokazała wielu swoich niewątpliwych atutów. To dziwne, bo zespół wyglądał na wypoczęty, fizycznie prezentował się nieźle i widać było, że nagłe przerwanie występów w lidze VTB (bojkot Rosji) sprzyjać będzie dobremu wynikowi w Gryfii. Tymczasem to Czarni znów podyktowali rywalowi warunki gry.
W I kwarcie nie do zatrzymania dla Czarnych wydawał się być Nemanja Nenadić, który zdobył połowę punktów swojej drużyny w tej części gry. Po meczu trener Mantas Cesnauskis przyznał jednak, że zostawienie pewnej swobody Serbowi było elementem taktyki. Punktów wprawdzie Nenadić zdobył w tym meczu najwięcej dla Zastalu, ale oddając masę rzutów, nie dając szansy pograć kolegom. Nie trafił też żadnego z sześciu oddanych rzutów trzypunktowych. – Opłacało się nam to, w ostatecznym rozrachunku – ocenił trener Cesauskis.
Czarni po raz kolejny skupili się na obronie, i znowu bardzo dobrze im to wyszło. Zatrzymanie tak ofensywnej drużyny jak Zastal na zdobytych 63 punktach to wyczyn. Najsilniejsza broń Zastalu – Dragan Apić po raz pierwszy od dłuższego czasu zginął w szarości meczu. Zdobył zaledwie sześć punktów i na osłodę dołożył 9 zbiórek.
CO SIĘ KOMU PODOBA
Mecz był brzydki, ale mógł się podobać. To częsty paradoks koszykarskich spotkań. Nie ma skuteczności w rzutach, brakuje technicznych fajerwerków i efektownych indywidualnych popisów, jest za to walka o każdą piłkę, twarda obrona i ambicja by wybić rywala z rytmu. Takie defensywne nastawienie docenia nie tylko kibic koneser, ale co ważniejsze jest to skuteczne w walce o cenne punkty.
Jednak nie da się wygrać meczu koszykówki bez trafiania do kosza. Czarni znaleźli na to kilka sposobów. Jako wyborowy strzelec po raz kolejny objawił się Marek Klassen. Rzuty oddaje wprawdzie często, ale równie często trafia. W czwartek oddał tych rzutów 10, ale trafił połowę, w tym cztery w pierwszej kwarcie. 5,4, i 7 to trójki trafione przez Klassena w trzech ostatnich meczach. Niesamowite.
Mecz wydawał się być wyrównany wraz z upływem minut, ale to Czarni zwykle prowadzili różnicą od 3 do 7 punktów. Przełomowa okazała się 33 minuta meczu. Od stanu 59:56 Czarni zdobyli 12 punktów z rzędu. To było jak seria ciosów wytrawnego boksera na korpus i szczękę rywala, po których znalazł się on na deskach. Można było się nawet dopatrzeć alegorii tego porównania, kiedy to Mikołaj Witliński świetnie i czysto „przepchnął” pod koszem Apicia, który padł jak długi na parkiet, a środkowy Czarnych z łatwością zdobył punkty. Była 36 minuta meczu, wynik na tablicy wskazywał 71:56 dla gospodarzy i wiadomo już było, że goście nic już w tym meczu już nie ugrają.
NIE TYLKO SPORT
Trener Olivier Vidin narzekał po spotkaniu na zatrważający brak skuteczności jego drużyny, tłumaczył się obecnością w składzie nowych graczy (słaby debiut Devona Marble) i wyraził nadzieję poprawy na przyszłości.
Przyszłość Czarnych rysuje się tymczasem w kolorowych barwach. 19 wygranych i raptem pięć porażek to bilans jakiego nie ma nikt więcej w lidze. Do końca rundy zasadniczej Czarnym pozostało sześć spotkań – dwa u siebie i cztery na wyjazdach. Rywale raczej średnio-trudni. Nawet jeśli Czarni przegrają dwa, a w pewnych okolicznościach, nawet trzy mecze i tak zachowają pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Rzecz niebywała, i w historii słupskiej koszykówki, bez precedensu.
Warto jeszcze wspomnieć o okolicznościach pozasportowych wydarzenia. Organizatorzy, kibice i gracze oddali przed meczem hołd walczącej Ukrainie i potępili wojnę w jej najgorszym wydaniu. Na trybunach pojawili się uchodźcy, w holu zbierano do puszek datki na pomoc uciekającym przed wojną. Licytowana w przerwie meczu na ten sam cel koszulka Marka Klassena sprzedana została aż za 4000 złotych!
Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – Enea Zastal BC Zielona Góra 80:63 kwarty 23:17, 15:18, 18:15, 24:13
Czarni: Lewis 18(1×3), Beau Beech 9(2), Klassen 17(5), Garrett 7, Witliński 10 oraz Young 4, Musiał 7(1), Słupiński 8, Jankowski 0.
Zastal: Zyskowski 14, Mazurczak 4, Brembly 7, Apić 6, Nenadić 15 oraz Marble 2, Sulima 3, Meier 0, Żołnierewicz 12, Joseph 0.
Krzysztof Nałęcz