Odkąd w Słupsku pojawił się Billy Ivey, koszykarze drużyny Grupa Sierleccy Czarni Słupsk zwyciężyli pięć z siedmiu spotkań. Amerykanin znów dał popis umiejętności, tym razem w Ostrowie Wielkopolskim, prowadząc swój zespół do trzeciej wygranej z rzędu. Goście ze Słupska zwyciężyli 85:74.
– To było zespołowe zwycięstwo. Wychodzą nam rzuty za trzy, nie ma wymuszonych rzutów oddawanych na siłę. Oby tak dalej – mówił na gorąco po spotkaniu kapitan Czarnych Jakub Schenk, który w Ostrowie uzyskał 10 punktów i 5 asyst. Cała drużyna rozdała 18 asyst. Co ciekawe, o jedną mniej niż rywal, ale – jak widać – nie to było kluczowe. Podopieczni Mantasa Cesnauskisa znowu zagrali dobrze w obronie, zatrzymali Stal na zaledwie 74 punktach, co w przypadku tej drużyny jest rzadkością.
Przyjezdni wypracowali sobie przewagę w drugiej i trzeciej kwarcie, odpowiednio wygranych 22:12 i 29:20. Przed ostatnią kwartą – ze sporym zapasem – mogli spokojnie odliczać upływające minuty. Gospodarze wyjątkowo nie radzili sobie w rzutach dystansowych. Pudłowali na potęgę Jakub Garbacz, Josh Perkins, Adonis Thomas i Aleksander Załucki, a łącznie w tym elemencie Stal uzyskała kompromitujące 18 proc. skuteczności. Czarni grali znacznie lepiej, nie tylko w tym elemencie (32 proc.).
Ponownie wielką mądrość pokazał 36-letni Michał Chyliński. Po nieudanym początku sezon, w kolejnych tygodniach realizował założenia i dobrze wkomponował się w system preferowany przez Cesnauskisa. W niedzielę w Ostrowie Wielkopolskim do 100 proc. skuteczności w rzutach 2-punktowych dorzucił także trzy trójki oraz po trzy zbiórki i asysty.
Drużyna ze Słupska wygrała trzeci mecz z rzędu i jest w tym wielka zasługa Billy’ego Ivey’a. Amerykanin punktuje w lidze wybornie, przeciwko Stali notując double-double z 24 punktami i 11 zbiórkami. Zespół przesunął się w tabeli na siódme miejsce. Po zapaści i nerwowości w grze nie ma już w Słupsku śladu.
Paweł Kątnik/ol