Zwycięstwo jak złoto. Czarni zdominowali Spójnię, wygrywając wszystkie kwarty

(fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk po dobrym spotkaniu pokonali PGE Spójnię Stargard 68:51. Słupszczanie zagrali bardzo solidnie i mądrze w obronie, zatrzymując gości na najsłabszej zdobyczy punktowej w sezonie.

Mocno, zdecydowanie i z animuszem zespół Mantasa Cesnauskisa wszedł w mecz z PGE Spójnią Stargard. Słupszczanie w czasie pięciu minut pozwolili gościom zdobyć tylko dwa punkty. David Dileo i Jakub Schenk trafiali za trzy punkty, a przede wszystkim gospodarze nieźle bronili w tej części spotkania.

Było jednak jasne, że taki zespół jak ekipa Sebastiana Machowskiego nie będzie grała tak słabo w ataku cały czas. Spójnia zaczęła zdobywać punkty i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 25:16. W drugą kwartę gospodarze weszli mniej intensywnie, ale mimo wyrównanej gry zachowywali nawet kilkunastopunktową przewagę. Zastój w grze Czarnych to druga część drugiej kwarty. Trójki Jakuba Musiała i bezczelne zagranie spod kosza o plecy rywala Jakuba Schenka pozwoliły Czarnym prowadzić po 20 minutach 40:29, mimo przestrzelonego wsadu sam na sam z koszem Colemana. Może nie tyle przestrzelonego, bo piłka wpadła do kosza, ale sędziowie uznali, że zawodnik złapał za obręcz i punktów nie zaliczyli.

OBUSTRONNA NIEMOC W ATAKU

Trzecia kwarta zaczęła się od ofensywnej niemocy obu zespołów. Billy Ivey w ataku trzy razy odzyskiwał piłkę, ale to nie przyniosło punktów Czarnym. Trzeci rzut za trzy punkty trafi Dileo i po niemal pięciu minutach trzeciej kwarty Czarni prowadzili ze Spójnią 46:33, ale w tej kwarcie oba zespoły zdobyły łącznie tylko 19 punktów (11:8), notując do tego momentu meczu odpowiednio 16 i 17 strat. Trzecią kwartę celnym rzutem za trzy o tablicę równo z syreną zakończył Paweł Kikowski i Spójnia dała sygnał, że tego meczu jeszcze nie przegrała.

Czwarta kwarta to fragmentami gra bez zdobyczy punktowej, ale to Czarni, a konkretnie duet Musiał-Dileo, trafiali za trzy punkty i gospodarze powiększali przewagę nad Spójnią Stargard do wyniku 65:47 w 37. minucie spotkania i nie oddali już prowadzenia do końca, pozwalając zespołowi trenera Machowskiego zdobyć tylko 51 punktów. To najgorszy mecz zespołu ze Stargardu od 14 października. Wtedy PGE Spójnia zdobyła tylko 59 punktów.

Czarni wygrali wszystkie kwarty w tym meczu, nie pozwalając gościom zdobywać w poszczególnych częściach gry więcej niż 16 punktów.

MĄDRA DEFENSYWA

– Spójnia nie zagrała dobrego meczu, ale wydaje mi się, że my stworzyliśmy takie warunki, by oni tego dobrego meczu nie zagrali. Mieliśmy swoje przestoje, ale dzięki kibicom udało się ten mecz wygrać. Mamy wiele do poprawy, ale w kontekście play-off to ważne zwycięstwo – podkreśla zdobywca 22 punktów, Jakub Schenk.

– Jesteśmy w dziwnym miejscu teraz jako zespół, nie fizycznie, ale mentalnie. Zagraliśmy poniżej oczekiwań, musimy to przezwyciężyć i wrócić mocniejsi w następnej kolejce – podsumował przyczyny porażki trener PGE Spójni Sebastian Machowski.

– Walczymy czały czas o play-off i każde zwycięstwo jest dla nas jak złoto. Dobrze i – co ważne – mądrze broniliśmy. Ryzykowaliśmy na dystansie, bo oni mają zawodników, którzy albo słabo albo wcale nie rzucają za trzy punkty. Tu ryzykowaliśmy bardzo, ale się opłaciło. Mamy sporo do poprawy, ale walczymy dalej o play-off – wskazał trener Czarnych Mantas Cesnauskis.

W następnej kolejce słupszczanie grają wyjazdowy mecz w Toruniu.

Przemysław Woś

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj