Ostre słowa w ustach rzeczniczki prasowej słupskiego ratusza. Na prywatnym koncie w mediach społecznościowych publikowała wulgarne wpisy o rządzących. Radni PiS chcą jej odwołania, a prezydent staje murem za swoją asystentką.
„Minister pajac, premier tuman”, „do roboty pisowskie nieroby”, „wolnościowcy, którzy katotaliban chcą nam wprowadzać”. Takie wpisy pojawiły się na prywatnym koncie w mediach społecznościowych rzeczniczki prasowej Urzędu Miasta w Słupsku. Publikowała je pod pseudonimem, ale posługując się swoim prawdziwym zdjęciem. Na wpisy trafiła słupska radna Prawa i Sprawiedliwości Anna Mrowińska, która temat poruszyła na ostatniej sesji rady miasta.
– Poczułam się urażona jako katoliczka, a także jako członek partii Prawo i Sprawiedliwość – mówiła podczas sesji Anna Mrowińska. – Każdy z nas ma prawo do swoich poglądów politycznych i do wyrażania ich, ale pod warunkiem, że robi to w kulturalny, cywilizowany sposób. Dotyczy to każdego człowieka, a już tym bardziej osoby, które pełnią funkcję publiczną – dodała.
Temat został poruszony także podczas poniedziałkowej konferencji radnych PiS. Tadeusz Bobrowski domagał się zwolnienia Moniki Rapacewicz z funkcji rzecznika słupskiego ratusza.
– Rzecznik prasowy to są usta pani prezydent – mówił radny. – Wygląda to tak, jakby pani prezydent obrażała, poprzez rzecznika, część społeczności lokalnej Słupska. Uważam, że jest to niedopuszczalne i apeluję, aby Monika Rapacewicz została odwołana w trybie natychmiastowym – dodał.
Prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka o zwolnieniu swojej rzeczniczki nie chce nawet słyszeć, choć przyznaje, że interweniowała w sprawie.
– Bardzo wyraźnie chcę powiedzieć: to ja dobieram swoich współpracowników. Jeśli pracownik w sposób rażący nie złamie przepisów prawa, to nie wyobrażam sobie, że za światopogląd mam kogokolwiek zwalniać albo sekować – skomentowała prezydent. – Moja asystentka i rzeczniczka prasowa jest być może w historii pracy w ratuszu w ostatnich latach jedną z najdoskonalszych w sposobie komunikowania się i pracowitości. Jeśli moi pracownicy udzielają się na portalach społecznościowych i nie głoszą tam treści związanych z pracą, to jest to ich prywatna sprawa. Jedyna konsekwencja, jaką podejmuję, to jest rozmowa i uczulenie pani Moniki na to, żeby wulgaryzmów, pojęć, które mogą kogoś urazić, oraz wyrażania emocji w sposób niestosowny nie powinna używać – dodała.
Konto rzeczniczki słupskiego urzędu na Twitterze zostało już usunięte.
Posłuchaj więcej:
Kinga Siwiec/ar