Tematem kolejnej debaty wyborczej Radia Gdańsk były kwestie inflacji, demografii, stosunków polsko-ukraińskich, nielegalnej imigracji oraz przyszłości Pomorza i inwestycji ważnych dla rozwoju naszego regionu. Gośćmi Studia Słupska byli: Piotr Müller, rzecznik rządu i minister (Prawo i Sprawiedliwość), Zbigniew Konwiński (Koalicja Obywatelska) i Artur Dziambor (Trzecia Droga).
Dyskutanci wypowiedzieli się między innymi na temat inflacji.
Piotr Müller podjęte przez rząd metody walki ze wzrostem cen ocenił jako skuteczne. – Przede wszystkim widać to na danych z tego roku. Jeszcze na początku 2023 roku było to ponad 18 proc., a w tej chwili około 10 proc. z tendencją spadkową na koniec roku. To wynika z kilku rzeczy, przede wszystkim z dużo większego ustabilizowania się sytuacji międzynarodowej, bo pamiętajmy, że zgodnie z międzynarodowymi wyliczeniami ponad 70 proc. powodów inflacji to sytuacja energetyczna oraz związana z wojną na terenie Ukrainy. Jednak my reagowaliśmy na to w ten sposób, że między innymi obniżyliśmy podatek VAT na żywność do 0 proc., tak, aby obniżyć czynnik inflacyjny na podstawowych towarach żywnościowych. Wprowadzaliśmy też tarcze energetyczne, które stabilizowały ceny energii dla gospodarstw domowych i tego typu rozwiązania, które opierały się właśnie na kwestiach fiskalnych, czyli albo na obniżeniu podatków, albo poprzez różnego rodzaju pakiety osłonowe. Teraz tendencję spadkową widać też, jeżeli chodzi o inflację. Drugim ważnym czynnikiem jest odczuwanie inflacji, bo pamiętajmy o tym, że ona jako czynnik statystyczny jest oczywiście istotna, ale ważne jest też to, czy te grupy, które są najbardziej dotknięte czynnikami inflacyjnymi, odczuwają ją mocniej czy słabiej; mówię tutaj przede wszystkim o osobach, dla których podstawową częścią koszyka zakupowego jest żywność i dlatego do tych osób były kierowane środki, jeżeli chodzi o podatki, ale również takie, jak choćby waloryzacja emerytur czy dodatkowe świadczenie w postaci 14. emerytury – wskazywał.
Diametralnie odmienne zdanie miał Zbigniew Konwiński. – Jak pokazują dane, mamy po prostu „papiery” na tę inflację. Podczas naszych rządów była ona zdecydowanie niższa, a w ostatnim roku naszych rządów mieliśmy do czynienia z deflacją, czyli za 100 złotych można było w sklepie kupić więcej niż rok wcześniej i taki stan, jeśli chodzi o inflację, nasi następcy odziedziczyli. Najważniejsze, żeby do inflacji nie dopuścić, później walka z nią jest bardzo trudna i często bolesna. Najważniejsze jest odpowiednie działanie Narodowego Banku Polskiego. Nie mam wrażenia, że mamy odpowiedzialnego prezesa NBP. Oprócz decyzji Rady Polityki Pieniężnej bardzo ważne są komunikaty, które prezes wysyła. Kiedy wielu Polaków podejmowało życiowe decyzje o tym, że biorą kredyt i być może będą budować dom lub kupią pierwsze mieszkanie, prezes zapewniał, że stopy procentowe nie wzrosną. Wtedy też były pierwsze sygnały, że inflacja będzie rosnąć i konieczne może być podniesienie stóp procentowych. Ludzie wtedy podjęli decyzję życia i wzięli kredyt, a dziś raty płacą często dwa razy większe i nie starcza im do pierwszego. To jest dramat, więc potrzebny jest przede wszystkim odpowiedzialny prezes Narodowego banku Polskiego. Jeszcze jedna rzecz: pan minister powiedział, że inflacja spada, tylko że inflacja spada w procentach do roku poprzedniego, do bardzo wysokiej bazy, gdzie było około 20 proc. To jest trochę tak, że jak ja w jednym roku przytyłem 20 kilo, a w kolejnym roku 10 kilo, to nie znaczy, że jestem chudszy – mówił.
Z kolei Artur Dziambor oskarżył rząd o obecny wzrost cen. – Nieszczęścia związane z inflacją, które dzieją się w Polsce, i to, że jesteśmy drugim krajem od góry, jeżeli chodzi o najwyższą stopę wzrostu inflacji w tym momencie, jest spowodowane polityką rządu, czyli na przykład tym, że w ramach tej walki z inflacją jest tak dobrze, że można było podnieść 500 plus na 800 plus. To tak, jakby powiedziano, że w związku z pożarem, na który laliśmy wodą i nie było widać efektów, mamy taki nowatorski sposób, że będziemy polewać ogień benzyną i zobaczymy, co będzie. Niestety, to się nie sprawdzi. Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która niszczy gospodarkę i która nie robi niczego po to, żeby tej gospodarce było lepiej. Ona robi jedynie wszystko, żeby lepiej było tylko jej betonowemu elektoratowi. Ku chwale tego elektoratu, który musi w tym momencie zagłosować na PiS, można udawać różne rzeczy, walczyć z ekonomią i wszystkimi jej teoriami, i na przykład obniżać stopy procentowe przy 10-procentowej inflacji, gdy mamy sytuację, w której cały czas ta inflacja w kraju jest tak wysoka. Oczywiście można się tak bawić, kiedy ma się polityczną dyktaturę i kontrolę nad wszystkimi istniejącymi państwowymi instytucjami. Oczywiście, że można, ale nie powinno się, ponieważ to doprowadza kraj do ruiny. A więc niestety Prawo i Sprawiedliwość z tą inflacją nie walczy. PiS ją powoduje. Powoduje ją programami socjalnymi, dodrukiem pieniądza i tak naprawdę źle prowadząc politykę finansową, politykę monetarną z performensami prezesa NBP, który chyba tylko po to jest tam zatrudniony, żeby raz na jakiś czas stanąć i poopowiadać żarty. Rzeczywistość niestety jest bardzo trudna. Taniej już nie będzie – oceniał.
Posłuchaj debaty, którą prowadził Przemysław Woś:
Przemek Woś/ar