Energa Gryf Słupsk remisuje z rezerwami Arki Gdynia

(fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)

W dramatycznych okolicznościach Energa Gryf Słupsk zremisowała mecz z rezerwami Arki Gdynia. Słupszczanie przegrywali już 0-2, by wyrównującą bramkę strzelić w ostatniej akcji meczu. Od jakości gry trener Krzysztof Muller ma jednak większe zmartwienie, bo na najbliższe mecze może stracić aż dwóch doświadczonych zawodników, którzy odnieśli kontuzje. Maciej Miecznikowski trafił do szpitala po utracie przytomności w wyniku zderzenia głowami z przeciwnikiem, a strzelec wyrównującej bramki Fabian Słowiński ma złamany nos.

Pierwsza połowa należała do gości. Arka Gdynia w środku pola łatwo odbierała piłkę gospodarzom i szukała okazji do kontrataków. Dwa razy sytuacje sam na sam wybronił bramkarz Gryfa Kamil Gołębiewski, ale w pierwszej części gry jedną z takich okazji wykorzystał Vadym Kukuruza. Na początku drugiej połowy obraz gry nie zmieniał się. Gospodarze fatalnie wyprowadzali piłkę z pola obrony, gubili rytm i nieliczne ataki nie przynosiły rezultatów. Gdy Vadym Kukuruza strzelił drugą bramkę, słupszczanom zostało około 25 minut na odrobienie strat.

Trener Krzysztof Muller wprowadził nowych graczy i Gryf zaczął wykorzystywać dośrodkowania do wprowadzania piłki w pole karne Arki. Jedna z takich akcji w 75 minucie przyniosła strzał głową Fabiana Słowińskiego, który obronił bramkarz Arki, ale dobitka, również głową Macieja Miecznikowskiego, przyniosła gospodarzom bramkę kontaktową. Gryf atakował i próbował zdobyć bramkę wyrównującą. Arka grała już w dziesiątkę po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla strzelca obu bramek Vadyma Kukuruzy, który opóźniał wprowadzenie piłki do gry.

– Uważam, że ta druga żółta kartka nie była zasłużona. Myślę, że w większości akcji sędzia by to puścił – tłumaczył po meczu trener rezerw Arki Gdynia Maciej Cieślik.

INTERWENIOWAŁO POGOTOWIE

Do regulaminowego czasu gry sędzia dolicza co najmniej 6 minut. Końcówka meczu. Kolejna wrzutka w pole karne Arki, do uderzenia rzuca się Maciej Miecznikowski i zderza się głową z obrońcą gości. Już po sposobie upadku na murawę widać, że stracił przytomność, bo zawodnik kompletnie nie amortyzuje ciała przed zderzeniem z ziemią dłońmi. Na boisko wbiegają służby medyczne, mecz zostaje przerwany. Gracz Gryfa po chwili podnosi się przy pomocy kolegów z drużyny, ale widać, że słania się na nogach i po chwili ponownie leży na ziemi, ale już za linią końcową. Przyjeżdża karetka pogotowia, która zabiera zawodnika do szpitala.

(fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)

Sędzia wznawia grę i jest rzut rożny dla Gryfa, do dośrodkowania dopada Fabian Słowiński, który głową uderza piłkę, a ta wpada do bramki. Kibice i piłkarze Gryfa wpadają w euforię, a sędzia kończy mecz. Za twarz trzyma się po strzelonej bramce Fabian Słowiński. Uderzył tak nieszczęśliwie piłkę, że z nosa leci mu krew. Chwilę później na konferencji prasowej trener Gryfa mówi, że ten strzał napastnik przypłacił prawdopodobnym złamaniem nosa.

Po badaniach w szpitalu okazało się, że Maciej Miecznikowski nie odniósł poważniejszych obrażeń. Tomograf nie wykazał uszkodzeń głowy. Piłkarz ma odpocząć kilka dni. Nos Fabiana Słowińskiego nie jest złamany. To tylko stłuczenie.

SPRAWIEDLIWY REMIS

– Remis jest sprawiedliwy, ale myślę, że jednak nie zasłużony, bo w ostatniej akcji, kiedy sędzia przedłużał mecz o sześć minut, myślę, że za dużo tego czasu dał, nie panował już w końcówce nad emocjami zawodników. Były dwa ewidentne faule poprzedzające tę akcję, więc trochę nerwowości. Tak długa przerwa trochę moją młodzież rozkojarzyła i nie pokryli Fabiana w tej ostatniej sytuacji. Tak że myślę, że remis był sprawiedliwy, bo w drugiej połowie Gryf był zdecydowanie lepszy od nas, natomiast my graliśmy to co od początku, czyli spokojne wyczekiwanie na kontrę – mówił trener rezerw Arki Gdynia Maciej Cieślik.

– Remis sprawiedliwy, ale dla nas to niedosyt. Jesteśmy źli, że nie udało się tego meczu wygrać, ale to tylko mecz. Teraz czekamy tylko na dobre wieści w sprawie Macieja ze szpitala, bo zdrowie jest najważniejsze – zapewniał trener Energa Gryfa Słupsk Krzysztof Muller.

(fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś)

Spory wpływ na przebieg meczu miała grząska murawa. Pod bramkami boisko przypominało bardziej błotną breję niż trawę. W kilku miejscach boiska piłka stawała w błocie i wodzie.

– Taki mamy okres w roku teraz, organizatorzy zrobili co mogli, by to boisko było w jak najlepszym stanie. Oba zespoły miały te same warunki, ale o tej porze roku już lepiej raczej nie będzie. Myślę, że następne mecze, które zagramy w Bytowie czy w Dzierzgoniu, będą w podobnych warunkach – mówił trener Muller.

Posłuchaj podsumowania meczu czwartej ligi piłkarskiej Energa Gryf Słupsk-Arka II Gdynia:

Przemysław Woś/kł

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj