Obrzęk i ból. Odmowa pomocy na słupskim SOR-ze

(fot. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Janusza Korczaka w Słupsku )

Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku odmówił pacjentce pomocy mimo dolegliwości bólowych i złego w jej opinii stanu zdrowia, kiedy ponownie zgłosiła się tam po pomoc. O tym, czego Małgorzata Birecka doświadczyła w słupskim szpitalu, opowiedziała reporterce Radia Gdańsk.

 

Do Słupska przyjechała w odwiedziny do rodziców. Niestety z powodu nagłych dolegliwości 47-letnia kobieta musiała skorzystać ze wsparcia lekarzy w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Słupsku. Małgorzata Birecka trafiła na SOR z obrzękiem nóg, pęcherzami i jak sama podkreśla z ogromnym bólem. Naszej słuchaczce szpital miał odmówić ponownego przyjęcia na SOR i na oddział dermatologii pomimo skierowania. Na oddziale ratunkowym pojawiała się jednak kilkukrotnie.

– Bo w mojej opinii wymagała tego sytuacja i mój stan – podkreśla Małgorzata Birecka w rozmowie z Radiem Gdańsk. – Podczas jednej z kolejnych wizyt na SOR-ze odmówiono mi pomocy. Argumentowano, że byłam rano, a wieczorna wizyta jest zbędna i niczego nowego nie wniesie. Sugerowano mi wizytę u lekarza rodzinnego, którego ja niestety w Słupsku nie mam. Wywalczyłam konsultację, ale upokarzające jest to, że mimo tego, że byłam w samych skarpetkach z ogromnymi dolegliwościami, nie zaproponowano mi pomocy w przejściu na badanie z oddziału ratunkowego na dermatologię pomimo dolegliwości. Co więcej, dostałam także do ręki kartę medyczną innego pacjenta z pełnymi danymi oraz listę nazwisk osób badanych w jednym z gabinetów – dodaje.

SZPITAL KOMENTUJE

Poprosiliśmy Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Korczaka w Słupsku ustosunkowanie się do sprawy. O tym konkretnym przypadku szpital mówić nie chciał, bo „nie może ujawnić informacji na temat żadnej hospitalizowanej osoby”.

Wyjaśniono nam za to ogólnikowe zasady działania SOR-u, który „zgodnie z ustawą o ratownictwie medycznym jest powołany do ratowania życia pacjentów w przypadku urazów lub w stanach nagłego pogorszenia stanu zdrowia”. Podkreślono, że każdej osobie, która zgłosi się na SOR, udzielana jest pomoc i wykonywane są wszystkie potrzebne badania.

– Niestety, w wielu przypadkach na SOR-ze zgłaszają się osoby, które nie kwalifikują się do leczenia szpitalnego – informuje Marcin Prusak, rzecznik słupskiego szpitala. – W takich sytuacjach pacjenci po wnikliwym przebadaniu, konsultacjach lekarskich, udzieleniu doraźnej pomocy oraz przepisaniu leków potrzebnych do leczenia ich przypadłości zdrowotnej instruowani są o konieczności dalszego leczenia w trybie ambulatoryjnym u lekarzy specjalistów. Należy podkreślić, że choć opisani wyżej pacjenci nie są przyjmowani do leczenia na oddziałach szpitalnych, gdyż nie spełniają koniecznych do tego wymogów, to jednak na SOR otrzymują „od ręki” zestaw badań, na jaki tygodniami, albo nawet miesiącami musieliby starać się u specjalistów, gdyby wykonywali je we własnym zakresie.

Rzecznik placówki zaznacza, że nagminne zgłaszanie się na SOR osób niekwalifikujących się do leczenia szpitalnego wydłuża kolejki w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i utrudnia dostęp do pomocy lekarskiej osobom rzeczywiście potrzebującej natychmiastowej pomocy.

– Pacjentów, którzy mają uwagi w sprawie postępowania personelu, prosimy o złożenie skargi do pełnomocnika ds. praw pacjenta Szpitala – podsumowuje Marcin Prusak.

Co z dokumentami innych osób, której wydano dokumenty innego pacjenta? Szpital mówi tak: „W przypadku, gdy pacjent wskazuje, że przy wypisie z SOR otrzymał informacje medyczne dotyczące innych osób prosimy o dostarczenie tych dokumentów do SOR w celu ich weryfikacji”.

RZECZNIK PRAW PACJENTA 

O komentarz do sprawy poprosiliśmy Jerzego Karpiński lekarza wojewódzkiego.

– Pacjent zawsze ma prawo wrócić na Szpitalny Oddział Ratunkowy, jeżeli uważa, że jego stan zdrowia nie uległ poprawie czy się pogorszył. Dlatego pracownicy szpitala, nawet jeżeli pacjent wraca dwu, trzykrotnie, powinni pochylić się nad takim człowiekiem, zdiagnozować go powtórnie albo przyjąć do szpitala i obserwować – podsumowuje dr Jerzy Karpiński.

Posłuchaj całej historii:

Joanna Merecka-Łotysz/ar

 

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj