Nawet siedem lat mógł nie być czyszczony piecyk gazowy w komunalnym mieszkaniu w Słupsku, w którym zginęła zaczadzona 13-latka. To zeznania technika, który dziś zeznawał w procesie w sądzie rejonowym. Dziewczynka zmarła, a prokuratura oskarżyła byłą już prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku. Zdaniem śledczych Ewa W. umyślnie naraziła życie i zdrowie lokatorów komunalnego mieszkania.
Do tragedii doszło w lutym 2020 roku. Zdaniem biegłych powołanych w sprawie przez prokuraturę piecyk gazowy w ogóle nie powinien być zainstalowany w łazience o tak małej kubaturze i bez odpowiedniej wentylacji. Na uchybienia i zbyt małą liczbę otworów wentylacyjnych, również w drzwiach wskazywali w kolejnych latach kontrolujący mieszkanie kominiarze. Co więcej, dziś nie wiadomo kto i kiedy gazowe urządzenie do podgrzewania wody zamontował. Była prezes nie przyznaje się do winy.
Dziś w Sądzie Rejonowym w Słupsku zeznawał między innymi technik, który sprawdzał piecyk gazowy już po tragedii. Podkreślił, że stan urządzenia wskazywał na to, że nie był czyszczony od sześciu, siedmiu lat, a łazienka była zbyt mała, by zapewnić bezpieczne używania tego typu pieców.
Obrońca Ewy W. mecenas Dawid Jach uważa, że zeznania świadka wskazują na odpowiedzialność najemców mieszkania za stan techniczny pieca gazowego.
– Wynika to wprost z prawa budowlanego i to jest obowiązek najemcy lokalu – podkreśla mecenas Jach.
Rodzina Sendek mieszkała na ulicy Rybackiej od około roku. Pełnomocnik rodziców dziecka mecenas Bartosz Fieducik podkreśla, że mieszkanie wynajęto, mimo że nie spełniało wymogów technicznych.
– To jest ze strony obrony próba rozmywania odpowiedzialności. Państwo Sendek powinni otrzymać mieszkanie, które było w stanie technicznym nadającym się do zamieszkania. Nie tylko nie otrzymali książki serwisowej tego pieca, ale odbierając umowę najmu byli de facto zapewniani o tym, że w mieszkaniu jest wszystko w porządku. Na umowie najmu podpisała się pani prezes PGM. To ona miała obowiązek wydać mieszkania w stanie nadającym się do zamieszkania i temu obowiązkowi uchybiła. Jest też inna kwestia. To urządzenie nigdy nie powinno być zainstalowane w tak małej łazience bez odpowiedniej wentylacji, co więcej: było zamontowane samowolnie, nie było odpowiednich zgód, nie było odpowiedniej weryfikacji, a więc mamy urządzenie w za małym pomieszczeniu i zamontowane w ramach samowoli budowlanej – dodawał mecenas Fieducik.
Równolegle oprócz procesu karnego toczy się sprawa cywilna przeciwko władzom Słupska oraz PGM o zadośćuczynienie. Chodzi o 700 tysięcy złotych. Po tragedii słupski PGM wymienił kilkaset piecyków gazowych w mieszkaniach komunalnych na elektryczne podgrzewacze wody.
Przemek Woś/ar