Prezydent Sopotu Jacek Karnowski został prezesem nowego Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski”. Członkami ruchu jest 300 wójtów, burmistrzów i prezydentów, w tym prezydenci Warszawy i Trójmiasta. Prezydent Karnowski mówi, że celem ruchu ma być zjednoczenie opozycji, a także walka o wpływy samorządów na arenie polityki krajowej. Miejscy działacze pytają natomiast, czy stając się politykiem, prezydent nie zaczął zaniedbywać miasta.
– Samorządy chcą walczyć o swoją podmiotowość w państwie. Walczyć o środki finansowe, o kompetencje dla mieszkańców. Oczywiście nie dla siebie, tylko, podkreślam, dla swoich mieszkańców. Coraz więcej środków finansowych jest zabieranych samorządowcom. Niestety nie możemy się porozumieć z rządem PiS. To smutne, choć pod pewnym przymusem rząd zwiększył dotacje dla samorządów, np. na tzw. subwencję rozwojową, ale tylko na rok. Stąd też pomysł zjednoczenia wszystkich siedmiu dotychczas podobnie myślących struktur samorządowych, do których należeli różni samorządowcy, od Adama Sruzika z PSL-u, od ludzi od Szymona Hołowni, ludzi z PO z Rafałem Trzaskowskim, poprzez samorządowców bezpartyjnych, których jest najwięcej, bo aż 80 proc. – mówi Jacek Karnowski.
Prezydent podkreśla, że inicjatywa przyciągnęła wszystkich prezydentów Trójmiasta, a także marszałka Struka, panią wójt gminy Pruszcz Gdański, panią burmistrz Pucka, burmistrza Rumi, burmistrza Redy, panią wiceprezydent Słupska, burmistrza Kartuz, starostę tczewskiego, starostę chojnickiego i innych. – Bardzo im dziękuję, bo Pomorze jest jednym z tych regionów, oprócz wrocławskiego, dolnośląskiego, wielkopolskiego, śląsko-zagłębiowskiego, opolskiego, mazowieckiego, bielsko-podlaskiego i małopolskiego, które nadaje ton temu stowarzyszeniu – dodaje Karnowski, udzielając wypowiedzi Radiu Gdańsk.
„SAMORZĄDOWCY CHCĄ POKAZAĆ, ŻE LICZĄ SIĘ W STRUKTURACH PO BARDZIEJ NIŻ JEST TO W RZECZYWISTOŚCI”
Miejska opozycja i działacze pytają jednak, czy stając się politykiem, prezydent nie zaczął zaniedbywać miasta. Przypominają jego zaangażowanie w nieudaną kampanię prezydencką Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Rafała Trzaskowskiego, po której, jak mówią, trafił nieco na boczny tor, szczególnie po powrocie do krajowej polityki Donalda Tuska. Budowę nowego ruchu odczytują jako próbę zbudowania pozycji, której nie zapewnia mu dowodzenie niewielkim, choć znanym miastem, które, co podkreśla Wojciech Wężyk ze Stowarzyszenia Sopot OdNowa, nie wnosi wiele do ogólnopolskiej puli głosów w takcie wyborów.
– Samorządowcy po prostu znudzili się codzienną pracą. Większość z nich wykonuje ją od lat w poczuciu swoistego braku awansu, bo w polityce awansem jest wpływ na coraz to poważniejsze decyzje, dlatego podjęli nowa inicjatywę, po to, żeby znaleźć gdzieś miejsce pracy. Czy to w Warszawie, czy to w Brukseli. Jest też kontekst opozycji wobec rządu, jako takiej. Opozycja przechodzi remanent, którego kolejnym etapem była zeszłotygodniowa konwencja PO. Donald Tusk spaja partię i widać, że samorządowcy starają się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Ja myślę, że to są takie wewnętrzne negocjacje, które mają pokazać, że samorządowcy wobec struktur partii liczą się bardziej niż jest to w rzeczywistości. Chcą po prostu w ten sposób podbić swoją stawkę. Pytanie, na ile to osłabia, a na ile pomaga platformie – mówi Wojciech Wężyk.
„KTOŚ, KTO NIE ROZUMIE, JAK FUNKCJONUJE LOKALNA DEMOKRACJA, CHCE BUDOWAĆ DEMOKRACJĘ W CAŁYM KRAJU”
Małgorzata Tarasiewicz ze Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu mówi, że nie podoba się jej zaangażowanie prezydenta w nowy ruchu, który, jej zdaniem, może zostać przekształcony w partię.
– Prezydent twierdzi, że reprezentuje w tym ruchu mieszkańców, podczas kiedy wiemy, że niestety nie jest tak, że jesteśmy zadowoleni z jego pracy na rzecz lokalnej społeczności. Jest wiele rzeczy, które należałoby załatwić w Sopocie, zanim zacznie się zajmować polityką ogólnopolską. Mamy poczucie, że prezydent jest opłacany z naszych podatków, a nie zajmuje się nie tym, do czego daliśmy mu mandat. Myślę tutaj o problemach związanych z najmem krótkoterminowym, budownictwem komunalnym, nie wspominając o rzeczach takich, które mogą uchodzić za mniej istotne, ale jednak są ważne dla mieszkańców, jak organizowanie jarmarku bożonarodzeniowego, który był absolutnie nieudany i znów się nie odbędzie (jarmark zastąpiono organizowanym po świętach Miasteczkiem Noworocznym – przyp. red.), jak sprawa betonowego Placu Przyjaciół Sopotu, który prezydent obiecał zazielenić i od lat nie potrafi tego zrobić. To są rzeczy, które bezpośrednio mieszkańców dotykają – tłumaczy Tarasiewicz.
– Jeżeli prezydent chce bawić się w wielką politykę, i być może chce zainteresować w ten sposób swoją osobą jakieś inne partie czy organizacje polityczne, by wzięły go na swoje listy wyborcze, to oczywiście może to robić, ale najpierw powinien spełnić obowiązek wobec mieszkańców, a nie podpierać się mieszkańcami, twierdząc, że jest ich rzecznikiem, dbając przy tym raczej o swoja karierę, no i po prostu walcząc z rządem. Mieszkańcy, tak myślę, nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Zabawne jeszcze w tym wszystkim jest to, że prezydent cały czas twierdzi, że będzie walczył o decentralizację, demokrację, tymczasem, jeśli popatrzymy na nasze podwórko, na to, jak tutaj wygląda oddolna demokracja, to zadaje się, że właśnie władze Sopotu nie rozumieją, czego potrzeba do budowy rzeczywistego, realnego oddolnego wpływu mieszkańców na działania miasta. To przykre, że ktoś, kto nie rozumie, jak funkcjonuje lokalna demokracja, chce budować demokracje w całym kraju – dodaje.
„MAM APEL, PO TYM, JAK PREZYDENT DOSTAŁ SOWITĄ PODWYŻKĘ DZIĘKI USTAWIE PIS”
Aleksandra Pańka, pełnomocnik PiS w Sopocie, uważa, że ciągła walka prezydenta z rządem odwraca uwagę sopocian od problemów, które są rozwiązywalne na poziomie działań samorządowych. Zatem prezydent, kiedy może, ogłasza sukces, a kiedy coś się nie udaje, wskazuje na rząd, jako przyczynę niepowodzeń.
– Jacek Karnowski jest politykiem, a już od dawna nie jest prezydentem naszego miasta. Nie interesuje się sprawami Sopotu, co wyraźnie widać. Upodobał sobie zarządzanie przez konflikt, zarządzanie na zasadzie straszenia PiS-em. Tylko dzięki temu nadal istnieje i funkcjonuje. Ja chciałabym zapytać, co dalej ze sprawą SKT po decyzji Sądu Najwyższego (chodzi o wieloletni spór o sopockie korty z miejskim stowarzyszeniem, więcej >>> TUTAJ), chciałabym zapytać o sytuację w Towarzystwie Przyjaciół Sopotu (prezydent nie uznał nowego zarządu stowarzyszenia, wstrzymując dotacje, więcej >>> TUTAJ) i w sopockim schronisku dla zwierząt (prezydent zapowiedział, że nie przedłuży umowy z Towarzystwem Ochrony Zwierząt w Warszawie, a schronisko będzie zarządzane przez miasto, więcej >>> TUTAJ). Mamy zarządzanie przez konflikt i wiele niewyjaśnionych sytuacji, na czym traci Sopot i tracą sopocianie. Mój apel do pana prezydenta po sowitej podwyżce, której nie dostałby, gdyby nie ustawa rządu PiS, żeby pan prezydent zabrał się za sprawy sopockie, które coraz bardziej się komplikują i prowadzą do sporów na terenie miasta. To są sprawy priorytetowe, do tego jest zobowiązany, żeby dbać o Sopot, a tego niestety brakuje – wymienia.
JAK SAMĄ IDEĘ POWSTANIA NOWEGO RUCHU POSTRZEGA ZARZĄD PO?
– To bardzo dobry ruch z naszego punktu widzenia – powiedział PAP wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. – Patrzymy na to z dużą sympatia powiększoną tym, że kilka dni wcześniej na posiedzeniu Rady Krajowej PO prezydent Rafał Trzaskowski to zapowiedział – dodał.
Zdaniem Siemoniaka powołanie ruchu „Tak! Dla Polski” to przede wszystkim poszerzanie opozycji na środowiska samorządowe, które niekoniecznie chciałyby się identyfikować partyjnie. Stąd intencje twórców nowego ruchu są bardzo dobre i nie budzą obaw PO – zaznaczył.
– To jest coś, co wzmacnia opozycję i pokazuję perspektywę samorządów, które czują się od sześciu lat sekowane, ograniczane, pozbawiane pieniędzy. Widać doszli do takiego etapu, że postanowili powołać nową wspólną inicjatywę – podkreślił polityk Platformy.
CZY PIS TRAKTUJE INICJATYWĘ SAMORZĄDOWCÓW JAKO REALNE ZAGROŻENIE?
Radosław Fogiel w rozmowie z PAP ocenił, że nowa inicjatywa samorządowców nie jest żadną nową siłą. W tym kontekście polityk przypomniał, że nie tak dawno prezydent Warszawy stworzył już Ruch Wspólna Polska. – Trzaskowski po wyborach prezydenckich zapowiadał powstanie czegoś potężnego, a rok po nich wydusił z siebie stowarzyszenie Wspólna Polska, o którym dziś nikt już nie pamięta. Teraz słyszymy, że powstaje nowe stowarzyszenie, będące sumą innych stowarzyszeń. Ale nie wiemy, czy Ruch Wspólna Polska do nich nie należy. Człowiek może się pogubić w tych konstelacjach, w których samorządowcy związani z Platformą Obywatelską funkcjonują – powiedział polityk PiS.
– Rafałowi Trzaskowskiemu chodzi wyłącznie o to, żeby promować siebie w kontrze do Donalda Tuska, bo przecież pamiętamy te plany przejęcia władzy w Platformie, które powrót Tuska uniemożliwił – zauważył Fogiel.
Powołanie stowarzyszenia wicerzecznik PiS ocenił jako ruchy wewnętrzne. – Coś z czegoś wypączkowało, pojawiają się nowe byty, tymczasem przeciętny człowiek nie pamięta już, że przed chwilą zakładano coś innego – zaznaczył. – Jest powiedzenie, że od mieszania herbata nie staje się słodsza. To jego samorządowo-stowarzyszeniowa ilustracja – ocenił Fogiel.
(Fragmenty tekstu z wypowiedziami Tomasza Siemoniaka oraz Radosława Fogila zostały zaczerpnięte z depesz PAP)
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogansk.pl