Tłumy przed Konsulatem Ukrainy w Gdańsku. Godziny stania w kolejkach pomagają przetrwać okoliczni mieszkańcy [POSŁUCHAJ]

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Codziennie kilkaset osób ustawia się w kolejce do Konsulatu Ukrainy przy ulicy Chrzanowskiego na osiedlu Strzyża. Od kiedy wybuchła wojna, uchodźców w tym miejscu z dnia na dzień jest coraz więcej. Na okolicznych ławkach wypełniają dokumenty, wymieniają się telefonami, próbują dowiedzieć się coraz więcej o obowiązujących w Polsce przepisach. Jeden zrobi herbatę, drugi przyniesie pizzę, jeszcze ktoś skseruje za darmo dokumenty.

Kolejki utrzymują się od kilku dni. Na miejscu widać pracujących policjantów. Ukraińcy starają się zdobyć dokumenty tożsamości. Pytają też o możliwość pracy. Stoją w olbrzymich kolejkach np. po paszporty.

– Dzieci muszą być wpisane w paszporty rodziców, żeby mogły przekroczyć granicę, gdy będą chciały wracać do domu – tłumaczy jedna z czekających kobiet. Nikt nie ma pewności, czy uda się dzisiaj wejść do konsulatu. Jedna kolejka się rusza, ale druga stoi. Problemów też nie brakuje.
 
Pani Katia już trzeci raz chce się dostać do środka, by anulować jeden z dokumentów, a pani Żenia przyszła przedłużyć paszport. Jak mówi, mimo długiego oczekiwania ludzie są raczej spokojni, bo liczą na pomoc.

WSZYSTKIE RĘCE NA POKŁAD

Z pomocą uchodźcom pospieszyli mieszkańcy Strzyży.

– W konsulacie nie udostępniają toalet ani ksera. U nas też tak przecież kiedyś było. Gdy człowiek szedł do urzędu, to traktowali go jak śmiecia. Robić ksero trzeba w okolicznej bibliotece, ale w sobotę była przecież zamknięta. Jeśli chodzi o drugą sprawę, to na szczęście postawili przenośne toalety. Kto to zrobił? Tego nie wiem – tłumaczy jeden z okolicznych mieszkańców.

Sąsiedzi są na szczęście wyrozumiali i starają się udzielić wsparcia. – Mi ta sytuacja ani trochę nie przeszkadza. Jestem za tymi ludźmi. Nawet w okolicznym sklepie z żywnością dla zwierząt pani oferuje herbatę i toaletę – wyjaśnia mieszkanka okolicy.

 

Trzeba także coś jeść. Po drugiej stornie ulicy zaparkował foodtrack, a w nim za ladą stanął pan Marek – jeden z mieszkańców dzielnicy, który postanowił częstować kolejkowiczów darmowymi, gorącymi napojami.

– Dziennie wydaję ok. 200 herbat i kaw. Będę pomagał, dopóki będzie taka potrzeba. Jak skończy mi się budżet, to wiem, gdzie uderzyć – mówi. Jak dodaje inni mieszkańcy też przynoszą do niego herbatę czy ciastka, niektórzy nawet pieniądze. Właściciel jednego z lokali też pomaga dostarczając pizzę.

POMOC MIEJSCOWYCH INSTYTUCJI

Do pomocy dołączyli radni dzielnicy, którzy udostępnili swoją siedzibę. Obywatele Ukrainy mogą tam przyjść i za darmo skserować dokumenty. Na miejscu jest też ciepła herbata, skromny poczęstunek i kącik dla dzieci. – Zaglądają tutaj ludzie z całej północnej Polski. Bo to konsulat generalny Ukrainy. Przyjeżdżają z Kołobrzegu, Koszalina, Wejherowa czy Kartuz. Dopytujemy, gdzie stacjonują. Chcą mówić i tak się żalą na to, co ich spotkało. Mówią często, że chcą wracać po tym wszystkim do domu. To dla nich ogromna trauma – mówi radna dzielnicy Maria Bernolak- Szczypior.

Obywatelom Ukrainy po sąsiedzku pomaga też biblioteka i Zmartwychwstańcy z Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, którzy zapraszają na ciepły posiłek.

Posłuchaj całego reportażu Anny Rębas:

Aleksandra Nietopiel/Anna Rębas/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj