Piotr Meler: „Wiatr na morzu eliminuje główne zarzuty wobec lądowej energetyki wiatrowej”

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Dzięki lokalizacjom na morzu eliminujemy dwa podstawowe problemy energetyki wiatrowej. Optymiści mówią nawet o 30 gigawatach na polskiej części Bałtyku. Zapotrzebowanie systemu elektroenergetycznego w Polsce w peaku to około 26 gigawatów, czyli mamy szansę mieć większą moc z farm na morzu – mówił Piotr Meler, prezes zarządu Energa Wytwarzanie, w trakcie drugiej debaty zorganizowanej w ramach wielkiego finału III Forum Radia Gdańsk.

Tytuł debaty brzmiał „Zielona energia. Jak efektywnie ją magazynować”, a wśród prelegentów znaleźli się: Karol Rabenda, wiceminister w Ministerstwie Aktywów Państwowych, Piotr Meler – prezes zarządu Energa Wytwarzanie, Mariusz Witoński, prezes zarządu Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej, Mateusz Kowalewski, redaktor naczelny portalu gospodarkamorska.pl, i Przemysław Piesiewicz, ekspert rynku energetycznego.

– Chyba wszyscy wiedzą, co to jest zielona energia. To energia odnawialna, niepochodząca z paliw kopalnych, którą możemy pozyskiwać i wciąż nie tracimy jej zasobów. Energetyka odnawialna w ostatnim czasie rozwija się bardzo mocno. To nie tylko duże, wielkoskalowe inwestycje, takie jak realizuje nasza spółka, ale też konsumenckie instalacje fotowoltaiczne czy wiatrowe, które kapitalnie wspomogły system i pomogły transformować nasz miks energetyczny. Wydaje się, że rozpęd zielonej energii jest bardzo dobry – zaznaczył Meler.

Prezes zarządu Energa Wytwarzanie mówił także o fuzji Orlenu z innymi spółkami. – To duzi gracze rzeczywiście są w stanie zrealizować takie projekty. Nawet Grupa Orlen nie jest w stanie udźwignąć całego programu: czy to w energetyce jądrowej, czy w morskiej energetyce wiatrowej. Trudno sobie wyobrazić, jak małe podmioty mogłyby zrealizować tak duże inwestycje, które często są liczone w dziesiątkach miliardów – przyznał.

Meler był również pytany o problemy energetyki wiatrowej, które są w stanie rozwiązać farmy offshore.

– Wiatr na morzu na pewno eliminuje dwa główne zarzuty wobec lądowej energetyki wiatrowej. To po pierwsze stabilność, dużo bardziej równomiernie rozłożony w ciągu roku wiatr, większe ilości godzin wietrznych. Druga rzecz: nie powoduje żadnych konfliktów z lokalną społecznością. Eliminujemy dwa podstawowe problemy energetyki wiatrowej, dzięki lokalizacjom na morzu. Jest ich dużo. Optymiści mówią nawet o 30 gigawatach na polskiej części Bałtyku. Zapotrzebowanie systemu elektroenergetycznego w Polsce w peaku to około 26 gigawatów, czyli mamy szansę mieć większą moc z farm na morzu. Oczywiście mówimy o mocy zainstalowanej, a nie o peakach, które są generowane. Kiedy popatrzy się na dane systemowe z PSE dotyczące produkcji, widać, że fotowoltaika często produkuje w ciągu dnia powyżej 8 gigawatów, powyżej 8 gigawatów w najlepszych okresach potrafi produkować wiatr lądowy. Do tego dojdzie jeszcze energetyka jądrowa – zarówno w postaci dużych obiektów, jak i SMR-ów. Widzimy, że tej energii będzie prawdopodobnie nadmiar. Będziemy mogli faktycznie liczyć się z tym, że staniemy się zabezpieczeniem, dostawcą również dla państw sąsiadujących, dla części Europy Środkowej. Na pewno bardzo dobrze odebrana przez świat energetyki jest kwestia przedłużenia rynku mocy, ewentualnie dla naszych węglówek. Powinny one dać stabilną podstawę, aż do momentu, kiedy energetyka jądrowa je zastąpi. OZE zawsze będzie uzupełniającym źródłem. Wiemy, że elastyczne źródła, takie jak elektrownie gazowe, z racji dostępności paliwa i akceptacji przez Unię Europejską, nie będą się intensywnie rozwijać. Musimy się nastawić również na sposoby magazynowania energii, Te, które do tej pory były w Polsce stosowane, czyli elektrownie szczytowo-pompowe, to bardzo długo działające obiekty, które mają dość prostą technologię. To też pewna przewaga, że nie musimy korzystać z żadnego importu bardzo dużej ilości komponentów do tego typu obiektów. Są one wielkoskalowe, przewyższają w zasadzie jakiekolwiek magazyny bateryjne. Mówimy o skali rzędu 100 razy większej, czy nawet więcej, niż te wcześniej wspomniane. Są też na pewno tańsze w całym swoim okresie eksploatacji. Zwracamy uwagę, jako grupa Orlen, na to, że warto wchodzić w tematy elektrowni szczytowo-pompowych. Jest też specustawa, którą przyjęliśmy z bardzo dużym optymizmem, czyli ustawa, która pozwoli przyspieszyć procedurę administracyjną. Musimy jeszcze popracować nad sposobem wsparcia biznesowego tego typu obiektów, bo one rzeczywiście, przy tak niestabilnym rynku energii, nie bronią się na tyle, żebyśmy byli w stanie położyć tak ogromne capexy na realizację takich inwestycji – wyjaśnił.

– Dzisiaj naszą bolączką, jeśli chodzi o OZE, na pewno są moce przełączeniowe. Rzeczywiście rozbudowa sieci, zarówno przez PSE, jak i spółki dystrybucyjne, jest realizowana, natomiast mocy jest stanowczo za mało. Stąd my też bardzo czekamy i przyjmujemy z optymizmem zapowiedzi ustawodawcze dotyczące cable poolingu, czyli dzielenia przyłącza pomiędzy dwa różne źródła. Tam, gdzie mamy dzisiaj farmy wiatrowe, których jako spółka też mamy ponad 240 megawatów, Grupa Orlen posiada dodatkowe obiekty tego typu. Wszystkie z nich mogłyby, przy odpowiednich warunkach i odpowiednich przepisach, zostać uzupełnione o instalacje fotowoltaiczne, które nie wymagałyby zwiększania mocy przyłączeniowej. Wypełniałyby one tę moc, która jest zapewniona przez operatora w lepszy sposób. Oczywiście, przy wyjątkowych dniach, gdyby bardzo intensywnie pracowała fotowoltaika i akurat dodatkowo wiało, być może stracilibyśmy część tej energii, ale takie dni zdarzają się rzadko. Te źródła doskonale się uzupełniają, mogą dużo lepiej uzupełnić moce przełączeniowe, którymi dysponujemy w Polsce – ocenił.

Meler mówił także o inwestycjach gazowych. Wskazał, że mają one wiele zalet, a wśród nich znajduje się fakt, że tego typu źródła mogą powstawać w bardzo szybkim tempie.

– To jest i Grudziądz i Ostrołęka, które już trwają, rozważany jako lokalizacja jest jeszcze Gdańsk. Źródła gazowe mają tą kapitalną cechę, że są bardzo elastyczne, można je postawić dosłownie w przeciągu kilku minut. Małe turbiny, które też znajdują zastosowanie w energetyce, potrafią stanąć nawet w ciągu poniżej minuty. To jest ten atut, który powoduje, że jak zajdzie słońce, tak naprawdę PSE jest w stanie bardzo szybko wygenerować w systemie dodatkową moc. To nie są źródła, które powinniśmy całkowicie odstawić, zwłaszcza, że właśnie te inwestycje powodujące dostęp gazu nierosyjskiego zostały u nas zapewnione. Nawet, jeśli nie wiadomo ile OZE by było, zawsze możemy mieć jej niedobory. Bezpieczeństwo energetyczne Polski to na pewno są też inwestycje w elektrownie szczytowo-pompowe, te duże magazyny energii. Musimy pamiętać o tym, o czym minister Rabenda wspominał: to jest 8-10 lat realizacji tego typu inwestycji. Dzisiaj, jeśli mówimy o offshorze, o rozbudowie sieci, to również powinniśmy bardzo intensywnie mówić o rozpoczęciu realizacji elektrowni szczytowo-pompowych. One uzupełnią ten cały zestaw, który pozwoli nam rzeczywiście być bezpiecznymi energetycznie, a to jest najważniejsze przede wszystkim dla gospodarki. Tania i dostępna niezawodnie energia to jest dla niej tak naprawdę tlen – przyznał.

Według eksperta jednym z podstawowych paliw prawdopodobnie może stać się wodór, jednak musi on pochodzić z czystych, „zielonych”, źródeł.

– Wracając do tego wodoru, jest on rzeczywiście bardzo istotnym paliwem, które ma szanse stać się jednym z podstawowych. Takie są też kierunki unijne. Ważne natomiast jest to, że musi on być zielony, czyli pochodzący z produkcji z zielonej energii. Nie może być to szary czy niebieski wodór, który po drodze wymaga paliw kopalnych. Pierwsze zagadnienie to rozwój technologii, które będą pozwalały produkować go w zielonej formie. On jest potrzebny, nie jest to jednak tylko kwestia stosowania go jako jakiejś formy przechowywania energii, ale też komponent do ewentualnej produkcji paliw syntetycznych. To kolejny kierunek, który się pojawia. Wiemy, że lotnictwo nie jest w stanie przejść na żadne technologie związane z elektrycznym zasilaniem, bo tutaj decyduje masa. Musimy więc założyć, że w tej dziedzinie potrzebne będzie czyste paliwo wytwarzane z maksymalnym wykorzystaniem zarówno CO2, jak i zielonego wodoru. Te pierwsze, większe instalacje do produkcji paliw syntetycznych już powstają w Ameryce Południowej, wydaje się, że zarówno w Unii, jak i w Polsce, ten kierunek też musi być zrealizowany w jakiejś skali i na pewno do tego będziemy zobligowani. Zielony wodór jest więc bardzo szerokim zagadnieniem nie tylko w samym zasilaniu transportu, bo wiemy, że zasilane są nim już autobusy i pociągi, więc ta sfera bez problemu jest w stanie się przestawić na technologie bateryjne czy wodorowe. Paliwo syntetyczne natomiast to kolejne zagadnienie, które się u nas pojawi w energetyce – tłumaczył.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj