Zmiany w kodeksie wyborczym zapowiadają kandydaci Koalicji Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych. Mają one dotyczyć między innymi powszechnego głosowania korespondencyjnego.
Kandydatki Koalicji Obywatelskiej do Sejmu – Agnieszka Pomaska i Barbara Nowacka – na konferencji prasowej przekonywały, że kodeks wyborczy był wielokrotnie zmieniany, a miało się to dziać z „brakiem szacunku do konstytucji, z brakiem szacunku do ludzi, którzy biorą udział w wyborach”.
– Te zmiany wiele zmieniły na przestrzeni ostatnich ośmiu lat i wielu Polkom i Polakom to prawo do głosowania po prostu odebrano – twierdziła posłanka Agnieszka Pomaska.
Jak przypominała, „w 2011 roku Platforma Obywatelska wprowadziła częściową możliwość głosowania korespondencyjnego” dotyczącą osób niepełnosprawnych, a w 2014 roku wprowadzona miała być „powszechna możliwość udziału w głosowaniu korespondencyjnie”. Jak twierdziła parlamentarzystka, rząd PiS „postanowił utrudnić życie obywatelom i obywatelkom” przez zniesienie możliwości głosowania korespondencyjnego. Ponownie miało pojawić się tylko przy okazji wyborów prezydenckich w 2020 roku.
– Tamte wybory, które się nie odbyły, kosztowały 70 milionów złotych – przekonywała Pomaska, według której „są liczne gruby, które po prostu nie wezmą udziału w głosowaniu”.
Jedną z tych grup mają być marynarze. Według Pomaski „PiS odebrał możliwość głosowania 20 do 30 tysiącom osób”, zakładając, że w Polsce jest około 40-60 tysięcy marynarzy, z których połowa będzie w tym czasie na morzu.
– Głosowanie korespondencyjne to powoli cywilizacyjny standard, z którego PiS wycofał się zapewne dlatego, że nie bardzo potrafili tutaj coś zyskać albo coś ukraść i zarobić na tym – twierdziła posłanka Barbara Nowacka.
Według niej, w myśl obowiązujących przepisów, prawo do głosowania korespondencyjnego mają wyłącznie osoby z niepełnosprawnościami oraz te powyżej 60. roku życia.
– Osoby, które chwilowo mają ograniczoną mobilność, na przykład będące w domu po operacjach, nie będą mogły wziąć udziału w głosowaniu. Za transport medyczny do komisji musiałyby zapłacić 400-500 złotych za sam akt wyborczy, to jest wykluczenie osób będących uziemione przez dłuższy czas – wyjaśniała Nowacka.
Problem ma dotyczyć też osób, które mieszkają lub przebywają za granicą ale poza miastami, gdzie zorganizowano możliwość głosowania. Według niej lokale wyborcze nie powinny być również lokalizowane w parafiach, bo koliduje to ze standardami świeckiego państwa. Kandydatki zachęcały też do pilnowania procesu wyborczego, co miało zostać mocno ograniczone.
Bartosz Stracewski/jk