Mija 84. rocznica rozstrzelania obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. Niemiecki sąd wojenny skazał ich wówczas na śmierć za „działalność partyzancką”, co nastąpiło wbrew międzynarodowym konwencjom oraz lokalnemu prawu. Aby uczcić pamięć pocztowców, w czwartek na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku minister aktywów państwowych Jacek Sasin i wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda złożyli kwiaty.
Atak na Pocztę Polską w Gdańsku rozpoczął się 1 września 1939 r., równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik Schleswig-Holstein. Wcześniej. ok. godziny 4:00, budynek pozbawiono prądu oraz połączeń telefonicznych, a urząd został zaatakowany przez oddział Schutzpolizei oraz pododdziały SS Wachsturmbann „Eimann” i SS Heimwehr Danzing. Zgodnie z założeniami obrona obiektu miała trwać około 6 godzin, jednak pocztowcy bronili się ponad 14. W obliczu poniesionych olbrzymich strat podjęli decyzję o kapitulacji. Po procesie, uznanym później za zbrodnię sądową, skazanych na śmierć zostało 38 osób.
Obrońcy Poczty Polskiej byli sądzeni przez Wojenny Sąd Polowy „Grupy Eberhardta” w dwóch fikcyjnych procesach, trwających zaledwie parę godzin. Rozprawy zakończyły się wyrokami skazującymi wszystkich podsądnych na karę śmierci. Jak podkreśla minister aktywów państwowych Jacek Sasin, obrońcy powinni otrzymać status jeńców wojennych.
– Dużą sprawą było unieważnienie tej zbrodni sądowej, gdzie ofiarami byli Obrońcy Poczty Polskiej w Gdańsku. Nie mam żadnych wątpliwości: to byli żołnierze, funkcjonariusze polskiego państwa, którzy podjęli walkę z najeźdźcą, który łamiąc wszelkie zasady międzynarodowego prawa, najechał na Polskę i polską placówkę – mówi minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Jak powiedział Radiu Gdańsk Jacek Sasin, niestety osoby odpowiedzialne za zbrodnie nie poniosły konsekwencji, a nawet robiły kariery za granicą.
– Jest także problem rozliczeń w Niemczech z tymi, którzy dopuścili się zbrodni w czasie II wojny światowej na narodzie polskim. Takim hańbiącym przykładem jest postać Reinefartha, kata warszawskiej woli, który robił karierę polityczną w Republice Federalnej Niemiec. Niestety, Niemcy nie rozliczyły się ze zbrodni ani poprzez ukaranie zbrodniarzy, ani finansowo, jeśli chodzi o reparacje, ani moralnie. Wszystko dziś pokazuje, że nie wyciągnęli wniosków z tragedii – dodaje Jacek Sasin.
Jak podkreśla Karol Rabenda, wiceminister aktywów państwowych, pamięć o obrońcach jest istotna. – To tragedia i niesamowity pokaz bestialstwa Niemców. Dziś mamy rocznicę konkretnych wydarzeń. Ci ludzie zginęli, bo byli Polakami i chcieli nimi być. Przyznawali się do tego. Niemcy łamali przepisy prawa międzynarodowego. Ci pocztowcy powinni być potraktowani zupełnie inaczej. Później było już wyjaśniane w procesie, że to był mord sądowy. Te osoby powinny zostać objęte ochroną, tak jak jeńcy wojenni – mówi Karol Rabenda.
Miejsce egzekucji i pochówku ciał obrońców Poczty Polskiej nie było znane aż do 28 sierpnia 1991 r., kiedy to robotnicy prowadzący prace ziemne przy budowie na osiedlu Zaspa, przypadkowo natrafili na ich zbiorowy grób. Ekshumowane szczątki zostały ponownie pochowane na znajdującym się w pobliżu Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku.
Pamięć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku uczcili w czwartek także m.in. kandydaci Prawa i Sprawiedliwości do parlamentu: Andrzej Jaworski i Hubert Grzegorczyk.
Hołd oddano także Erwince Barzychowskiej, najmłodszej ofierze ataku na Pocztę Polską w Gdańsku.
– To, co Niemcy zrobili w czasie II wojny światowej w Gdańsku, jest całą ponurą historią. To, w jaki sposób potraktowali pocztowców i nie tylko. Podczas ataku na pocztę zginęła także Erwinka Barzychowska, 10-latka, która umierała w cierpieniach, nieleczona przez Niemców w szpitalu. To pokazuje, jak bardzo okrutni byli Niemcy i w jaki sposób tak naprawdę traktowali nasz naród – mówi Hubert Grzegorczyk, kandydat na senatora w okręgu gdańskim z list Prawa i Sprawiedliwości.
Marta Włodarczyk/jk