50-lecie powstania i 30. rocznicę przejęcia większości udziałów przez pomorski oraz trójmiejskie samorządy świętuje Port Lotniczy Gdańsk. Od początku działalności w Rębiechowie lotnisko imienia Lecha Wałęsy obsłużyło 65 milionów pasażerów. Tylko w ubiegłym roku miało ich rekordową liczbę – prawie 6 milionów.

– 30 lat temu przewoźnicy operowali do czterech miast. Lot do Hamburga, Warszawy, Sas do Kopenhagi i Aerofłot do Sankt Petersburga. Dziś mamy 10 linii lotniczych i 85 połączeń. To tak naprawdę pokazuje, jakiego skoku dokonaliśmy wszyscy razem – podkreśla prezes Tomasz Kloskowski.

– Od 30 lat mamy regionalny punkt widzenia i to jest fundamentalna rzecz – dodaje szef portu.

(Fot. Radio Gdańsk/Sebastian Kwiatkowski)

Lotnisko jest ważną częścią miasta, regionu i metropolii. – Gdańsk na mapie Europy jest coraz bardziej popularnym miejscem – zaznacza prezydent Aleksandra Dulkiewicz.

– Rozwój lotniska i naszego regionu wpływają na wzrost liczby inwestycji zagranicznych. Jesteśmy pod tym względem na piątym miejscu w Polsce – mówi wiceprezydent Gdyni Marek Łucyk.

INICJATYWY WSPIERAJĄCE

Społeczną odpowiedzialność portu podkreśla z kolei pełniąca funkcję prezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim. Jak wyjaśnia, firma od lat, nawet w czasach kryzysu, wspierała pomorski sport.

– To są 3-4 miliony złotych rocznie przeznaczone dla czołowych klubów sportowych i dla instytucji kultury. To wsparcie, którego nie można przecenić – zaznacza.

Uroczysta gala z okazji obu rocznic odbędzie się 5 kwietnia.

NOWE INWESTYCJE, NOWE POŁĄCZENIA

Lotnisko ciągle się rozwija. W bliskich planach jest budowa nowej płyty postojowej oraz trzeciego hangaru do serwisowania i naprawy samolotów. W miejscu starego terminala T1 powstanie nowy.

Po latach przerwy, od wiosny wraca połączenie do Helsinek, które będzie realizowała linia lotnicza Finnair. Od 1 kwietnia z Wizz Air będzie można polecieć do Rzymu na lotnisko Fiumicino.

Według szacunków maksymalna przepustowość portu, czyli około 15-20 milionów pasażerów rocznie, zostanie osiągnięta nie szybciej niż za dwie dekady.

Sebastian Kwiatkowski/pb