Około 30 procent mniej osób z udarem zgłasza się do szpitali na Pomorzu w okresie pandemii. Dotyczy to pacjentów, którzy mają lżejsze objawy i decydują się je przeczekać w domu z obawy przed koronawirusem – mówi prof. dr hab. Bartosz Karaszewski, kierownik Katedry Neurologii GUMed, ordynator Kliniki Neurologii Dorosłych w UCK i ekspert Ministerstwa Zdrowia ds. udarów. Tymczasem szybka pomoc jest jedyna szansą na zachowanie sprawności. – Pierwsze objawy udaru to często zaburzenia mowy, czucia w kończynach i widzenia. Zwykle występują asymetrycznie, np. opada jedna powieka, albo kącik ust. Tracimy sprawność w jednej strony ciała, pojawia się bełkotliwa mowa- mówi neurolog i apeluje, by nie czekać, tylko od razu szukać pomocy.
W rozmowie z Joanną Matuszewską lekarz wyjaśniał na czym polega leczenie i ile czasu na dotarcie do szpitala mają pacjenci. – Ci wymagający leczenia trombolitycznego, polegającego na podaniu leku rozpuszczającego skrzeplinę, powinni je rozpocząć w ciągu 4 godzin od pojawienia się objawów. Osoby z rozległymi udarami, wymagające trombektomii mechanicznej, czyli mechanicznego usunięcia skrzepu, mają 6 godzin czasu. Oczywiście im wcześniej rozpocznie się leczenie, tym mniejsza niepełnosprawność grozi pacjentowi- dodaje prof. Karaszewski.
Fot. Pixabay.com
Prof. Bartosz Karaszewski poinformował, że mimo pandemii postępowanie w sprawach udaru się nie zmieniło. Pacjenci z objawami wezwać karetkę i jak najszybciej dostać się do szpitala z oddziałem udarowym.
W audycji była też mowa o możliwych skutkach neurologicznych choroby covid19. – To mogą być udary, są takie pierwsze doniesienia z Nowego Jorku, dotyczące młodych osób, które covid19 przeszły z niewielkimi objawami ze strony układu oddechowego. Jednak jestem ostrożny w ocenie, bo wymaga to jeszcze weryfikacji.