Sąd Najwyższy stwierdził, że policja nie powinna karać za picie alkoholu w miejscach, w których nie zakazuje tego ustawa o wychowaniu w trzeźwości. Czy to oznacza, że można pić alkohol w innych miejscach publicznych, takich jak np. nadmorskie plaże?
– Obywatelom wolno to, czego prawo im wyraźnie nie zabrania, a organom władzy wolno tylko to, na co prawo im wyraźnie zezwala – tak brzmi uzasadnienie Sądu Najwyższego ws. Marka Tatały, który odmówił przyjęcia mandatu za picie piwa na warszawskim bulwarze nadwiślańskim. Czy to oznacza, że można spożywać alkohol w miejscach publicznych? Sprawę komentują gdańscy radni i prawnik.
Policjanci powoływali się na ustawę o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, której artykuł 14. określa, że alkoholu nie wolno spożywać m.in. na ulicach, placach i w parkach. Funkcjonariusze uznali, że brzeg Wisły (przy którym jest bulwar) jest ulicą, z czym nie zgodził się Marek Tatała. Przeciwstawił im definicję ulicy z ustawy o drogach publicznych.
PYTANIE DO SĄDU NAJWYŻSZEGO O DEFINICJĘ
Wyrok sądu pierwszej instancji był niekorzystny dla Tatały. Sąd orzekł, że mężczyzna dopuścił się zarzucanego czynu, jednak nie wymierzył mu kary. Oskarżony wniósł apelację. Rozpatrujący ją, Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił się z pytaniem do Sądu Najwyższego. Miał on rozstrzygnąć, jak pod pojęciem ulicy, na której nie można spożywać alkoholu, należy rozumieć definicję z rozporządzenia ministra administracji i cyfryzacji z roku 2012. Ta definiuje ulicę jako „wydzielony pas terenu posiadający urzędową nazwę, przeznaczony do ruchu pojazdów lub ruchu pieszych”; aneks do rozporządzenia wylicza również przedrostki, jakie mogą znaleźć się w nazwach ulic, wśród których jest i bulwar).
– Prawidłowa wykładnia pojęcia „ulica” ma doniosłe znaczenie nie tylko w jednostkowej sprawie obwinionego, ale również w kontekście szerszym, bo dotyczącym pełnego korzystania ze swobód obywatelskich przy jednoczesnym zachowaniu standardów mających na celu ochronę społeczeństwa przed negatywnymi następstwami nadmiernego spożycia napojów alkoholowych – tak warszawski Sąd Okręgowy uzasadniał zapytanie skierowane do Sądu Najwyższego.
Czy straż miejska i policja mogą dawać mandaty w każdym przypadku spożycia alkoholu w miejscach publicznych? Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
NIEJASNOŚCI NA KORZYŚĆ POKRZYWDZONEGO
Sąd Najwyższy, opiniujący w niepełnym składzie, orzekł, że policjanci dokonali niesłusznej interpretacji prawa przyznając mandat za spożywanie alkoholu na nadwiślańskim bulwarze. Według SN, nie jest on żadnym z miejsc, które są wymienione w ustawie o wychowaniu w trzeźwości. Ta zakazuje bowiem picia alkoholu w jedynie w takich miejscach publicznych jak ulice, parki i place. SN przychylił się tu do definicji ulicy określonej w ustawie o drogach publicznych. Sędzia podkreślił, że obywatelom wolno to, czego prawo wyraźnie im nie zabrania. Uznał również, że wykładnia pojęcia „ulica” powinna być korzystniejsza dla sprawcy wykroczenia. Jak mówił Marek Tatała, sąd pierwszej instancji nie rozstrzygnął na jego korzyść żadnej z niejasności.
CO POZA WARSZAWSKIM BULWAREM?
Postanowienie Sądu Najwyższego będzie wiążące tylko w tej konkretnej sprawie, jednak może posłużyć jako podstawa argumentacji w podobnych sporach o picie alkoholu w miejscach publicznych. Zjawisko nie dotyczy jednak samej Warszawy – ludzie spożywają publicznie alkohol nie tylko na zachodnim brzegu Wisły w Warszawie. Czy opinia SN będzie miała dalej idące konsekwencje? Czy to oznacza, że będzie można pić alkohol na nadmorskich plażach bez obawy o mandat?
Jak mówi radny Wojciech Błaszkowski, gdańska rada miejska podjęła w poprzedniej kadencji uchwałę, która zakazuje picia alkoholu na gdańskich plażach. Fot. Agencja KFP/Wojtek Jakubowski
EGZEKWOWANIE PRAWA
Wojciech Błaszkowski, gdański radny z Platformy Obywatelskiej, zasiadający w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, przypomina, że Rada Miasta Gdańska przyjęła uchwałę, na mocy której, na gdańskich plażach nadmorskich nie można spożywać alkoholu.
Radny zwraca również uwagę, że sprawa wymaga szerszego zastanowienia. – Byłbym za tym, żeby sprecyzować przepis tak, żeby dawał możliwość egzekwowania prawa – mówi Błaszkowski. – Być może teren zakazu należałoby zwiększyć. W poprzedniej kadencji podjęliśmy uchwałę, która dotyczyła zakazu picia alkoholu na plaży. Być może potrzeba nowej uchwały, która zabraniałaby picia alkoholu w innych miejscach.
Zdaniem radnego, należy jasno sprecyzować gdzie wolno, a gdzie nie wolno spożywać alkoholu.
„NIE KARAĆ PORZĄDNYCH OBYWATELI”
Innego zdania jest Łukasz Hamadyk, radny Prawa i Sprawiedliwości, który również zasiada w komisji „alkoholowej”. – Uważam, że w takich miejscach jak plaże i parki spożywanie alkoholu powinno być dozwolone, ponieważ to nie przepisy są problemem, tylko ludzie. Gdy ktoś nie potrafi się zachować, to będzie robił swoje, będzie śmiecił, tłukł butelki, niezależnie czy jest to legalne czy też nie, a ktoś kto kulturalnie wypije piwo i po sobie posprząta nie jest przestępcą, któremu trzeba dać mandat – mówi Hamadyk.
Według radnego, rozpowszechnienie werdyktu Sądu Najwyższego może zmienić coś w kwestii picia alkoholu w miejscach publicznych oraz w podejściu służb mundurowych. – Dlaczego karać porządnych obywateli za otwarcie puszki piwa? Karzmy za to, że ktoś ją zostawił albo się źle zachowuje. Trzeba do tego podejść racjonalnie, żyjemy w XXI wieku i myślę, że warto nad tym w Gdańsku popracować.
Czy decyzja Sądu może wpłynąć na podejście rady miasta ws. picia alkoholu na gdańskich plażach? – Jeżeli chodzi o picie na plaży, trzeba patrzeć co robią te osoby: czy zaśmiecają, czy prowokują dziwne zachowania. To martwy przepis, a chodzi o to, by nie karać ludzi mandatami, tylko podejść do sprawy racjonalnie – komentuje Łukasz Hamadyk.
NOWA DROGA INTERPRETACJI PRAWA?
Za mniej restrykcyjnym prawem jest również Lidia Makowska, działaczka ruchów miejskich, członkini Rady Dzielnicy Wrzeszcz Górny. Na sprawę patrzy z perspektywy Kongresu Ruchów Miejskich (organizacji ogólnopolskiej). Według niej, decyzja SN otwiera nową drogę do interpretacji prawa. – Pytanie na naszym gdańskim gruncie: co z plażami? A co z takimi miejscami rekreacji jak np. Podleśna Polana we Wrzeszczu? Czy komuś przeszkadza, gdy ludzie siedzą na kocyku i piją piwo?
– Myślę, że w świetle tych zapisów Podleśna Polana nie jest publiczną drogą. Trudniej będzie teraz strażnikom miejskim wlepić mandat. Podejrzewam, że to sygnał, żeby plaże czy tereny rekreacyjne traktować łagodniej. Należy jednak pamiętać, żeby nadmiarem alkoholu nie zakłócać rekreacji w takich miejscach jak Podleśna Polana, bo tam są dwa place zabaw, a na plażach jest dużo dzieci. Chodzi bardziej o kulturę. Jestem za tym, żeby wprowadzać kulturę, a niekoniecznie restrykcyjne przepisy – dodaje Lidia Makowska w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Czy decyzja Sądu Najwyższego może zmienić coś ws. prawa regulującego możliwość picia alkoholu w miejscach publicznych? Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
DEFINICJA JEST JASNA
Zdaniem Jakuba Żaka, prawnika specjalizującego się w prawie administracyjnym, nie ma tu „żadnych interpretacyjnych zagwozdek”. – Definicja ulicy jest jasna, a wykładniczo powinniśmy ją zawężać do tego, co mamy w ustawie o drogach publicznych. Postanowienie zawiera aspekty, które przypominają policji i straży miejskiej, że działają na podstawie i w granicach prawa.
Jednak czy to oznacza, że na trójmiejskich plażach można napić się piwa bez obaw o mandat? W tym miejscu prawnik tonuje nastroje. – Tu muszę dać najgorszą prawniczą odpowiedź: to zależy. Mieliśmy do czynienia z pytaniem w konkretnej sprawie. Związany tą odpowiedzią jest tylko Sąd Okręgowy w Warszawie, natomiast pewne analogie sądy będą mogły przenosić na grunt innych spraw i to będzie zależało od nich. Osobiście nie widzę tu wielkiej szkody, w wielu przypadkach ta interpretacja jest rozszerzana nawet na plaże, które jest miejscem relaksu. Musiałby się wypowiedzieć sąd, który może wziąć pod uwagę to uzasadnienie.
Jak wspomniał radny Wojciech Błaszkowski, gdańska Rada Miasta podjęła w poprzedniej kadencji uchwałę, która zakazuje picia alkoholu na plaży. Czy mieszkańcy mogą coś zrobić w tej kwestii? – Jeśli chodzi o miejsca, które wyznacza rada i na które rozszerza się ten zakaz, trzeba się do niego stosować. Ewentualny bunt społeczny wiąże się z tym, że trzeba by taką uchwałę zaskarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – dodaje prawnik.
Jakub Żak podkreśla, że można zaskarżyć każdą uchwałę samorządu, która może w jakiś sposób nachodzić na ustawę. – Jeśli osoba ma w tym swój interes, a to może być każdy, może wezwać gminę do usunięcia naruszenia prawa, a następnie starać się, by sąd zdecydował, czy ta uchwała powinna w mocy pozostać.
„OSTROŻNY” ARGUMENT
Decyzja SN ma związek z terenami, które nie są objęte zakazem spożywania alkoholu w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, a na których straż miejska i policja karały za to mandatami. Ustawa jasno określa miejsca, w których spożywanie alkoholu jest zabronione (ulice, parki, place). Należy jednak pamiętać, że każda rada gminy może podjąć uchwałę poszerzającą zasięg obowiązywania tego zakazu, tak jak kilka lat zrobiła to Rada Miasta Gdańska ws. gdańskich plaż.
Przypadek Marka Tatały może być argumentem w innych tego typu postępowaniach sądowych, dotyczących niesłusznego ukarania mandatem. W takich przypadkach, gdy funkcjonariusze policji lub straży miejskiej dokonają nadinterpretacji prawa (jak w sprawie Tatały), może to przynieść pozytywny skutek dla ukaranego. Jeżeli jednak miejsce spożycia alkoholu jest objęte ustawą o wychowaniu w trzeźwości lub gminną uchwałą (regulującą gdzie jest to dozwolone, a gdzie nie) osoba, która odwoła się od mandatu ma bardzo małe szanse na wygraną.
Rafał Mrowicki/mich