500, a nawet 1000 złotych dziennie może uzbierać osoba żebrząca w dużym mieście. Dla większości z nich to dodatkowe źródło dochodu. Choć żebractwo w Polsce nie jest zakazane, Gdańsk walczy z tym zjawiskiem już od kilku lat.
W mieście ponownie ruszyła akcja informacyjna skierowana do mieszkańców i turystów. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i streetworkerzy rozdają ulotki i plakaty. Część z nich trafia do restauracji i hoteli. MOPR planuje też otwarcie świetlicy w Gdańsku, do której będzie zapraszał żebrzące dzieci.
– Z żebractwem jest jak z prostytucją – mówi wprost Sylwia Ressel, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. – Jest klient, jest prostytucja. Tutaj zasada działa tak samo – jest dający i jest ten, który bierze. Jeśli nie dawalibyśmy pieniędzy, nie byłoby żebrzących – wyjaśnia.
ŻEBRACTWO SEZONOWE
– Nasza akcja ma charakter edukacyjny. Przez całe wakacje będziemy prosili mieszkańców i turystów, żeby nie dawali pieniędzy żebrzącym i nie odpowiadali na prośby o datki. Najczęściej osoby, które zajmują się żebractwem sezonowo, mają inne stałe źródło utrzymania, a z wyciągania pieniędzy uczynili sobie dodatkowe zajęcie – dobrze opłacalne. To granie na emocjach – podkreśla Sylwia Ressel.
W tym sezonie MOPR planuje otwarcie świetlicy w Gdańsku. – Chcemy tam zapraszać żebrzące dzieci. – Będziemy próbowali ściągnąć je z ulicy. Oczywiście zgodnie z prawem – dodaje.
„TRUDNE INTERWENCJE”
Widząc osobę żebrzącą najlepiej powiadomić policję lub straż miejską, można też skontaktować się z MOPR-em. W Gdańsku takich zgłoszeń w sezonie jest najwięcej. W ubiegłym roku było ich prawie 200. W 25 przypadkach podjęto interwencje. – To nie są łatwe interwencje z tego względu, że te osoby bardzo często nie mają przy sobie dokumentów. W sezonie, kiedy więcej patroli pojawia się na Głównym i Starym Mieście, żebrzący próbują nie rzucać się w oczy – przyznaje Wojciech Siółkowski, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
Aleksandra Nietopiel/jK