Kociewski miód towarem regionalnym? Chcą tego lokalni pszczelarze. Tak planują bronić się przed sklepami wielkopowierzchniowymi. Dyskonty kontrolują 80 proc. rynku miodu.

PRODUKT REGIONALNY

– Nasz kociewski miód nie ustępuje w niczym innym polskim miodom. A niektóre nawet przewyższa pod względem liczby substancji aktywnych. Dlatego chcemy wpisać nasz produkt na listę produktów regionalnych. To pozwoli kupującym odróżnić dobre produkty – mówi Leszek Pękala, prezes Rejonowego Koła Pszczelarzy w Gdańsku.

Skąd bierze się miód? Pszczoły zbierają z kwiatów nektar. Po powrocie do ula przekazują go innym pszczołom, by go „przeżuwały”, mieszając z enzymami z gruczołów gardzielowych. Następnie roztwór ten rozmieszczają w sześciokątnych komórkach z wosku i wachlują skrzydełkami, by przyśpieszyć odparowanie wody. Kiedy jej zawartość spadnie poniżej 18 proc., komórki te zostaną zalepione woskowym wieczkiem. W taki sposób miód może być przechowywany praktycznie bez końca.

JEMY ZA MAŁO MIODU?

– Polacy jedzą w ciągu roku ok. 0,6 kg miodu. Dla porównania Francuzi 3, a Niemcy 4 razy więcej. Podstawowym miejscem zakupu są super- i hipermarkrety. To one kontrolują 80 proc. rynku. Czasami w dyskontach dochodzi do mieszania lub fałszowania składów. Warto zwrócić uwagę, czy na etykiecie jest napisane, że produkt wyprodukowano poza granicami Unii Europejskiej. Jeśli tak to znaczy, że do składu dodano miody ukraińskie lub chińskie – podkreśla dr Piotr Szweda z Politechniki Gdańskiej.

ODDYCHAĆ… POWIETRZEM Z ULA?

Wpisanie kociewskiego miodu na listę produktów regionalnych to nie jedyny pomysł. Pszczelarze i naukowcy mają dość innowacyjny, jak na polskie realia, pomysł. Chcą budować pawilony, gdzie będzie można oddychać powietrzem prosto z ula.

– Okazuje się, że opary z ula mają takie same właściwości jak miód. Dlatego chcielibyśmy w przyszłości zrealizować wspólnie z samorządami projekt budowy mobilnych przyczep inhalacyjnych – dodaje Pękala.

Tomasz Gdaniec/mar