Akcja #metoo od kilku tygodni trwa w mediach społecznościowych. Kobiety przyznają w ten sposób, że doświadczyły seksualnej przemocy. Czasem wystarczy głupi dowcip, uwaga dotycząca wyglądu. Jeśli jest obraźliwa, ma podtekst seksualny i sytuacja staje się uporczywa, mamy już do czynienie z molestowaniem seksualnym. – Definicji molestowania seksualnego nie znajdziemy jednak w kodeksie karnym, a jedynie w kodeksie pracy – wyjaśnia adwokat Tomasz Kanty.
„To każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego niepokojącej, zastraszającej lub upokarzającej atmosfery. Na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy”.
Obowiązkiem pracodawców jest zapobieganie i przeciwdziałanie takim zachowaniom. Osoba, która czuje się molestowana w pracy, powinna zgłosić się do Inspekcji Pracy oraz Sądu Pracy i domagać się odszkodowania. Każdy, kto doświadcza podobnych sytuacji, ale poza zakładem pracy, może dochodzić swoich praw w sądzie z powództwa cywilnego.
Molestowanie staje się przestępstwem w rozumieniu kodeksu karnego, gdy staje się uporczywe, narusza dobra osobiste lub nietykalność cielesną.