Jeżeli spojrzymy tylko na nazwiska, faworyt może być jeden. Do nazwisk nie można się jednak przywiązywać, a dużo ważniejsza jest aktualna forma. W tym momencie sezonu lepszą osiągnęła Arka i to żółto-niebiescy w porównaniu podstawowej „11” wypadają lepiej.
Bramkarz: Steinbors – Kuciak
Fot. arka.gdynia.pl
Gdyby porównywać formę tej dwójki w końcówce poprzedniego sezonu, wynik mógłby być tylko jeden – zdecydowana przewaga bramkarza Lechii. Obecne rozgrywki to jednak zupełnie inna historia. Golkiper Arki prezentuje dobrą, równą formę, a Kuciak, choć miał kilka fantastycznych interwencji, to potrafił również doprowadzić do straty bramki. Łotysz nie popełnił takich błędów, jakie przydarzyły się Słowakowi. To solidność bramkarza żółto-niebieskich, a nie pojedyncze przebłyski byłego zawodnika Legii Warszawa, jest w dłuższej perspektywie więcej warta. Różnicę widać również w liczbie straconych goli, których Kuciak ma aż o dziewięć więcej, ale to oczywiście wina nie tylko bramkarza.
Arka – Lechia 1:0
Prawa obrona: Milos – Zbozień
Fot. arka.gdynia.pl
Od kiedy Milos pojawił się w Lechii, nie opuścił boiska ani na minutę. Podobnie Zbozień, który miejsce w składzie wywalczył sobie w drugiej kolejce i już go nie oddał. Obaj potrafią odnaleźć się na połowie przeciwnika, ale to zawodnik Arki ma „liczby”. Konkretnie gola i dwie asysty w ekstraklasie. W przypadku Chorwata w obu statystykach wciąż widnieje okrągłe zero. W dodatku defensor biało-zielonych co raz częściej ma problemy z wyprowadzeniem piłki. To on stracił futbolówkę, co poskutkowało trzecim golem dla Lecha Poznań i utratą punktów. Spotkania z Koroną nie ma sensu analizować – tam dobrze nie zagrał nikt. Dużo pewniejszy wydaje się być Zbozień, który w dodatku dwukrotnie bezpośrednio przyczynił się do zdobycia punktów przez Arkę – asysta z Górnikiem (1:1) i gol z Zagłębiem (1:1). Być może w dłuższej perspektywie lepszy okaże się obrońca Lechii, ale na ten moment zdecydowaną przewagę ma defensor żółto-niebieskich.
Arka – Lechia 2:0
Środek obrony: Marcjanik, Helstrup – Augustyn, Nunes
Fot. arka.gdynia.pl
Marcjanik to opoka Arki w tym sezonie. Czternaście spotkań – czternaście razy od pierwszej do ostatniej minuty. Eliminacje Ligi Europy? To samo. Superpuchar Polski? Oczywiście, cały mecz. Żołnierz Ojrzyńskiego odpoczywa tylko w Pucharze Polski. Helstrup o miejsce w składzie musiał powalczyć, ale kiedy już „wskoczył” do „jedenastki”, to tylko raz opuścił boisko. Trener Arki stawia na stabilizację, a to mu zdecydowanie popłaca. Niewiele dobrego można powiedzieć o parze obrońców Lechii, jeżeli w ogóle można w tym wypadku mówić o jakiejkolwiek parze. Augustyn – Nunes to ustawienie wymuszone, ale trudno powiedzieć, czy gorsze niż to z Nalepą. Augustyn jest równie groźny pod bramką przeciwnika, co pod swoją. Ma bardzo dobre warunki fizyczne, ale jego zwrotność pozostawia wiele do życzenia, a to może być kluczowe w starciu z szybkimi zawodnikami Arki. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Nunes to piłkarz non-stop grający na alibi. Jest mało zdecydowany, a na środku obrony gra z konieczności. Duet obrońców Lechii, który powinien zapewniać spokój, robi wszystko, aby tego spokoju drużyna nie miała. Zdecydowanie lepiej na boisku prezentują się gdyńscy defensorzy.
Arka – Lechia 4:0
Lewa obrona: Warcholak – Wawrzyniak
Fot. Agencja KFP/Krzysztof Mystkowski
Wawrzyniak boisko opuścił tylko w dwóch meczach tego sezonu. Z kolei Warcholak w tym sezonie nie zagrał aż w sześciu spotkaniach, ale kiedy już grał, był bardziej efektywny od defensora Lechii, bo strzelił dwie bramki i zaliczył asystę, a obrońca biało-zielonych może pochwalić się tylko jednym ostatnim podaniem. Doświadczenie – to ogromny atut byłego reprezentanta Polski, który od lat prezentuje solidny ligowy poziom. Spotkań o podwyższonej stawce, jak to piątkowe, Wawrzyniak zagrał już mnóstwo i to może być jego przewaga nad młodszym rywalem.
Arka – Lechia 4:1
Porównanie kolejnych pozycji na następnej stronie artykułu.