Dawniej było w każdej szanującej się rodzinie. Dzisiaj prawie każdy chciałby mieć w nim kogoś znacznego i zasłużonego. Wraca moda na drzewa genealogiczne.
Staramy się dotrzeć do swoich przodków i zbudować możliwie najdłuższy rodowód. Kamil Jankowski z Gdańska jest jednym z tych, którzy postanowili poświęcić czas i ustalić kim byli jego przodkowie i czym się zajmowali.
– Ta historia zaczęła się kila lat temu. Po godzinach w archiwach, miesiącach poszukiwań i ustaleń udało się zbudować pokaźny wywód – mówi Kamil Jankowski. – Udało mi się dokopać do roku 1670 ze strony mojego ojca, natomiast od strony mojej znalazłem Jana Kasprowicza, który był dość bliską rodziną. Moja praprababka była jego najbliższą kuzynką – opisuje.
Z PASJI DO ZAWODU
Kamil Jankowski stał się specjalistą w tej dziedzinie, a ze swojej pasji uczynił zawód. Teraz pomaga innym w odnajdywaniu ich przodków. Nie wyklucza jednak, że pewne rzeczy jesteśmy w stanie ustalić sami. – Zacząć musimy od siebie. Sprawdzić swoje dane, rodziców, dziadków i dalej, o ile posiadamy taką wiedzę. Niestety, w jakimś momencie to się urywa i zaczynamy poszukiwania w archiwach, na cmentarzach, w urzędach miast i gmin – podkreśla.
Po dwóch wojnach światowych, szczególnie starsze dane mogą być niekompletne. Jednak, jak zapewnia Kamil Jankowski, wiele z nich zachowało się w całkiem niezłym stanie. Większym problemem mogą okazać się języki. Zachowane źródła pisane były w językach zaborców. Więc mamy do czynienia z językiem rosyjskim i niemieckim w dość nawet archaicznej odmianie. Do tego dochodzi jeszcze łacina i część jeszcze starszych dokumentów spisanych językiem…staropolskim. Ten był używany jeszcze w XVIII wieku przez księży. W przypadku staropolszczyzny możemy mieć kłopot ze zrozumieniem pewnych nazw członków rodziny, bo te były bardzo charakterystyczne.
NIE TAK ŁATWO
Ile trwa stworzenie drzewa genealogicznego? To sprawa indywidualna. Nasi przodkowie mogli pochodzić z różnych części kraju, a wtedy trzeba szukać w wielu archiwach. Często też trzeba te archiwa odwiedzić samodzielnie. Musimy też liczyć się z rozczarowaniami, bo w pewnym momencie nasze poszukiwania mogą utknąć w martwym punkcie, niektóre źródła mogą być zdekompletowane, nazwiska zapisane z błędami.
Kamil Jankowski wyjaśnia także, że nie w każdej rodzinie znajdziemy wysoko urodzonych. – Nie każde nazwisko oznacza też, że możemy pieczętować się herbem. Podkreśla jednak, że z przodków powinniśmy być dumni. Niezależnie od tego czy nasz przodek był chłopem, kupcem czy mieszczaninem to nie można mówić o rozczarowaniu – podsumowuje.
Więcej w materiale naszego dziennikarza:
Daniel Wojciechowski/mili