Bywają z mięsem, kapustą, ale też z… bananami, ciasteczkami czy nadzieniem chińskim. Pierogi. Gdzie zjemy smaczne i tanie? Czas na drugą odsłonę z cyklu Przewodnik kulinarny RG. Tym razem zaglądamy do gdańskiej pierogarni Mandu.
Miejsce, a właściwie miejsca, warte odwiedzenia nie tylko ze względu na smaki, ale też na bardzo przyjemny wystrój – przytulny, mimo tłoku nawet trochę intymny. Restauracje Mandu w Gdańsku są dwie – w Oliwie oraz na gdańskim Śródmieściu. Choć różną się nieco klimatem, obie zachęcają – także wnętrzem – do wstąpienia na obiad.
PRZYTULNIE I INTYMNIE
Mandu w Oliwie – nieco starsze, utrzymane jest w przytulnym, „książkowym” klimacie. Na jednej ze ścian znajduje się stara mapa Europy, nie brakuje też małej biblioteczki. Sporą zaletą obu lokali jest kącik dla dzieci, w którym maluchy znajdą sporo zabawek. Choć w Mandu jest sporo stolików i wydaje się, że może być tutaj dość głośno, ci, którzy chcą pogadać i szukają czegoś bardziej kameralnego, także znajdą coś dla siebie. Obydwie restauracje zachęcają przytulnymi kącikami i wnękami, w których bez problemu można się „schować” i poplotkować z przyjaciółką czy stworzyć romantyczny nastrój dla dwojga.
fot. Mandu
Wystrój Mandu na Elżbietańskiej, podobnie jak jego starszego brata, dopracowany jest w najmniejszych szczegółach. Każda lampka, książka czy świeczka nie znajdują się tu przypadkowo. Ten lokal jest większy, ale w godzinach szczytu – o czym później – i tak niełatwo tutaj o stolik, podobnie zresztą jak w Oliwie. Dużym plusem obydwu restauracji jest możliwość obserwowania, jak powstają pierogi, które – jak podkreśla Mandu na swojej stronie internetowej – są przygotowywane na bieżąco.
fot. Mandu
PIEROGI NA STÓŁ
Czas na jedzenie! Przyznaję, w jednym i drugim lokalu byłam w sumie już kilka razy i zawsze czekało mnie przyjemne zaskoczenie. W karcie znajdziemy kilkadziesiąt propozycji, które różnią się nie tylko nadzieniem, ale i sposobem przygotowania ciasta. Poza tradycyjnymi gotowanymi pierogami, znajdziemy tutaj też drożdżowe prosto z pieca oraz smażone, a nawet czekoladowe. Warto zaznaczyć, że menu restauracji są takie same i sposób wykonania pierogów niemal identyczny. Sprawdzone 🙂
fot. Mandu
Na pierwszy ogień poszły pierogi Mandu – no bo być w Mandu i ich nie spróbować? Niemożliwe! Wybór trafny, choć od razu przyznam, że nie jest to moje naj. Ale smak jest naprawdę bardzo przyjemny. Co w środku? Mielona wieprzowina z dodatkiem tofu, kimchi, drobno posiekany imbir i por z dodatkiem oleju sezamowego. Podawane są z kimchi (sałatka z kiszonych warzyw) oraz sosem ponzu na bazie sosu sojowego. Nadzienie – świetnie doprawione i lekko pikantne – otoczone jest chrupiącym smażonym ciastem. Sałatka i sos tylko dopełniają całości. Jeszcze cena – to chyba jedna z najdroższych propozycji w karcie. Za jedną porcję zapłacimy 28 złotych.
fot. Mandu
Jeśli chodzi o pierogi smażone, moim faworytem zdecydowanie będą Jiaozi z wieprzowiną, grzybami mun, makaronem sojowym, marchewką, kapustą pekińską z dodatkiem szczypiorku, podawane z sosem limonkowym. Jeśli ktoś lubi wyraziste, a przy tym nie za ostre azjatyckie smaki, to propozycja w sam raz dla niego. Cena nieco niższa, niż poprzednich – 20 złotych. Godne polecenia są też pierogi Mazurskie z białą kiełbasą podawane z sosem chrzanowym, które zjemy za 21,50.
To, co podoba mi się w pierogach z Mandu najbardziej, to duża zawartość nadzienia i cienkie delikatne ciasto (nieco inaczej jest w przypadku pierogów drożdżowych, chociaż tutaj proporcje też nie są zaburzone).
KLASYKI ZAWSZE W CENIE
Potem przyszedł czas tradycyjne pierogi z kapustą duszoną z borowikami i cebulą zasmażaną na boczku. Klasyk, ale jakże smaczny! Cieniutkie ciasto rozpływa się w ustach, farsz jest także świetnie doprawiony. Zasmażka dla miłośników tłuszczyku i cebulki – przyznaję się, czasem też lubię, a co! – idealna. Porcja – dla mnie w sam raz na obiad. A i cena nie za wysoka, za te pierogi zapłacimy 15 złotych. Jeśli ktoś ma większy apetyt, powinien spróbować jednej z zup, które proponuje restauracja. Do wyboru między innymi żur z dwoma rodzajami kiełbas, podsmażonym boczkiem i ziemniakami z dodatkiem chrzanu, pomidorowa czy krem z ziemniaków. Nie brakuje też czegoś lżejszego i propozycji dla wegan. Za zupę zapłacimy od 6 do 9 złotych.
Jeśli chodzi o gotowane pierogi, niezłe są także te z własnoręcznie mielonym mięsem wieprzowo-wołowym i białą cebulą zasmażaną na boczku, chociaż w tej kategorii moim faworytem pozostaną te z kapustą i borowikami. Jakaś tęsknota do Świąt…?
DROŻDŻOWE KIESZONKI
Następny strzał to pierogi z pieca z farszem azjatyckim i podsmażanym kurczakiem. To danie zdecydowanie na większy głód. Ciasto, wbrew moim wcześniejszym obawom nie jest wysuszone, a wręcz przeciwnie – jest puszyste, ale wilgotne. W środku oprócz kurczaka posiekane warzywa i niezły sos. Jeśli jednak ktoś obawia się, że mimo wszystko potrawa będzie za sucha – spokojnie, przysługuje dodatkowy sos w miseczce, można go wybrać spośród proponowanych: żurawinowy, czosnkowy, koperkowy, sos miodowo-musztardowy, sos chilli z bazylią, kwaśna śmietana. Choć pierogów jest tylko pięć, uwierzcie – wystarczy, żeby się najeść.
fot. Mandu
Równie smaczne i świetnie doprawione są pierogi z pieca ze smażoną wołowiną w sosie tysiąca wysp z dodatkiem sera cheddar, czerwonej cebuli i ogórka kiszonego, okrzyknięte pierogowym cheeseburgerem. Rzeczywiście trochę tak smakują, ale to w niczym im nie ujmuje. Ceny pierogów to odpowiednio 18 złotych za te z kurczakiem i 19,50 za wołowinę.
O napojach w Mandu mógłby powstać kolejny tekst, ja jednak polecam robioną na miejscu lemoniadę Mandu a’la Mojito oraz wszelkie herbaty parzone w żeliwnych czajniczkach. Bukiet aromatów i smaków świetnie dopełni nasz posiłek.
ALE ALE…
Czas na małą łyżkę dziegciu. Rzadko się zdarza, żeby w porze obiadowej udało się po prostu wejść i zjeść. Bywa, że w kolejce trzeba postać pół godziny lub nawet więcej. Latem oczekujący na posiłek wylegają nawet na ulicę i wygrzewają się na specjalnie przygotowanych leżakach. Niemal codziennie panie kelnerki tworzą specjalne listy, według których goście – trzeba przyznać, dość sprawnie – dostają stoliki. Kiedy doliczymy do tego czas oczekiwania na posiłek w restauracji, wychodzi nam całkiem spora wyprawa.
fot. Mandu
Czy warto? Ze względu na smak – na pewno, ale rozumiem też tych, którzy nie mają czasu stać w kolejce. Wyjść jest kilka. Można oczywiście odpuścić, jeśli jednak chcemy spróbować pierogów z Mandu, możemy też zamówić danie w lokalu na wynos. Czas oczekiwania to około 30-40 minut, można więc w tym czasie iść na szybkie zakupy i wrócić po jedzenie. Trzecia opcja to pójście do lokalu poza godzinami szczytu – jest większe prawdopodobieństwo, że szybciej dostaniemy stolik i krócej będziemy czekać na posiłek. Jedno jest pewne – w tak obleganym lokalu jedzenie musi być dobre!
PODSUMOWUJĄC
A zatem… Jeśli jesteśmy miłośnikami pierogów, albo wręcz przeciwnie – chcemy się do nich przekonać – Mandu, czy to w Oliwie czy w Śródmieściu, warto odwiedzić. Przekrój smaków i rodzajów ciast gwarantuje, że każdy znajdzie coś dla siebie. Poza wymienionymi przeze mnie pierogami wytrawnymi, nie brakuje pozycji na słodko. W karcie znaleźć można na przykład opcję z truskawkami, z kokosowo-migdałową kaszą jaglaną, podawane z sosem na bazie białej czekolady i truskawek czy… z ciasteczkami Oreo na cieście czekoladowym, podawane z sosem śmietankowym.
Mandu to propozycja dla każdego, kto chce spędzić trochę czasu w miłej atmosferze przy świetnym jedzeniu. Warto pomyśleć jednak o wcześniejszej rezerwacji stolika, jeśli nie chcemy czekać na obiad przy wejściu.
Maria Anuszkiewicz