„Crazy plant lady” czyli Zuzanna Urbanowicz z Dobrego Migdała. 22-latka, która tworzy sukulenty w szkle

zuzanna1

– Rośliny myślą tak jak ludzie. Gdy są zaniedbane, potrafią robić psikusy. Ja moim robię im zdjęcia, śpiewam. Gdy przestawiam doniczki, tańczę z nimi – opowiada Zuzanna Urbanowicz, 22-letnia twórczyni marki Dobry Migdał. Zuzanna sprzedaje sukulenty w szklanych pojemnikach, to nowatorski pomysł na polskim rynku. Rośliny sama hoduje, opakowania wykonuje w pracowni w domu.

Zuzanna nie ma wykształcenia biologicznego. Pracuje w gastronomii, skończyła technikum odzieżowe, a potem policealną szkołę florystyczną. Zajęcia w tej ostatniej nie miały jednak nic wspólnego z jej zainteresowaniami, a przede wszystkim minimalistyczną estetyką. – Praca z kwiatami ciętymi i ozdobną zielenią to nie moja bajka. Tam egzamin polegał na ozdabianiu frezji różowymi koralami i złotą wstążką. Zastanawiałam się wręcz: czy to się dzieje naprawdę – opowiada. Rzeczywiście patrzę na ubraną całkowicie na czarno Zuzannę i jakoś nie widzę jej przy ozdobnych, kolorowych bukietach.

OD NAJMŁODSZYCH LAT

– Jedynym przedmiotem, który dobrze stamtąd wspominam była botanika. Notowałam wszystko, a potem sprawdzałam skąd rośliny pochodzą, jakie warunki lubią. Uczyłam się też ich łacińskich nazw.

Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że Zuzanna miłość do roślin odziedziczyła po rodzicach. Jej mama i tata ukończyli technika ogrodnicze, zawodowo zajmują się rolnictwem. Jako dziecko spacerowała z nimi po działkach i zgadywała nazwy gatunków. – Pamiętam, że przepytywali mnie z tego co kiedy kwitnie i czy jest trujące.

PATYCZAK NA SZESNASTKĘ

Ale tak na poważnie wszystko zaczęło się kiedy 16-letnia Zuzanna dostała od cioci na święta patyczaka. – Pojechaliśmy z rodziną na giełdę. Bliscy powiedzieli: „Zaczynamy twoją przygodę z roślinami. Wybierz sobie coś.” Zdecydowałam się właśnie na patyczaka i trzy inne doniczki. 

fot. materiały prywatne

– Wtedy zaczęłam szukać informacji o roślinach w książkach i internecie. Najbardziej fascynowały mnie egzotyczne gatunki – z Kalifornii, Meksyku. Zastanawiałam się, czy w ogóle można je w Polsce kupić, a po drugie, hodować w domu. Znosiłam do domu kolejne nowe rośliny. Mieszkałam wtedy z rodzicami na Stogach, miałam 8-metrowy pokój, cały zastawiony doniczkami – mówi.

ROŚLINA W SZKLE

Wraz z wyprowadzką z rodzinnego domu przyszły nowe pomysły. Zuzanna postanowiła umieścić sukulenty w szklanych pojemnikach zamiast w standardowych donicach. Widziała takie kompozycje na zagranicznych stronach, sklepy oferują nawet wysyłkę do Polski, ale ceny są zaporowe, zaczynają się od 400 złotych. – Chciałam zrobić coś takiego sama. Poszłam do szklarza i poprosiłam o wycięcie fragmentów szkła na pojemnik. Wyciął to tak krzywo, że stwierdziłam, że lepiej wykonam je samodzielnie. Kupiłam noże, lutownice, pochłaniacze oparów, maski z filtrami. I wtedy się zaczęło. 

Teraz, po dwóch latach od tego momentu śmieje się, że nowa lutownica cieszy ją dokładnie tak samo jak nowa sukienka. Za nią dziesiątki godzin spędzonych nad cięciem opakowań. W międzyczasie jeden pokój w nowym mieszkaniu stał się pracownią, a w przygotowania włączył się także chłopak Zuzanny. Gdy ostatecznie dopracowali projekt „szklanego pudełka”, wraz z roślinami w środku zaczęli sprzedawać je pod nazwą Dobry Migdał. – Bywają dni, że siedzimy przy biurku cały dzień, by zrobić partie 4-5 szkieł. Najpierw rysujemy projekt. Potem tkniemy, kroimy, poszczególne fragmenty szkła spajamy cyną przy pomocy samoprzylepnej taśmy miedzianej, smarujemy topnikiem. Potem nakładamy patynę. Dzięki niej ramka robi się czarna. Potem ja wybieram sukulenta, epifita albo oplątwę i umieszczam ją w pojemniku.

zuza


fot. materiały prywatne

Z ROŚLINAMI TAŃCZĘ I IM ŚPIEWAM

Ten moment wyboru rośliny to jej ulubiony podczas całego procesu przygotowania kompozycji. – Moja mama czasem używa takich sformułowań jak „obsesyjne traktowanie roślin”. Ja właśnie tak się zachowuję. Obserwuję co się z nimi dzieje, mierzę ile urosły, robię im zdjęcia. Wiem nawet, że liście mają odwrócone w konkretną stronę. A jeśli zdarzy mi się uśmiercić jakąś, to naprawdę płaczę po niej.

Zdaniem Zuzanny rośliny lepiej rosną, jak obdarza je się miłością. Myślą i potrafią płatać psikusy. – Mówię do nich i im śpiewam. Kiedy przestawiam doniczki, to z nimi tańczę – przyznaje. 

PANI DOKTOR OD ROŚLIN

Z czasem Zuzanna stała się samozwańczym ekspertem od roślin, wiele osób przychodzi do niej po ogrodnicze wskazówki. – Uczę się na własnych błędach. Przykładowo wiem już, że sukulentów nie podlewa się zimą, bo wtedy śpią. Kiedy takiego podlejemy, zachowa się jak śpiący człowiek, któremu chcemy wlać wodę do ust, a on nie chce jej pić. Trzeba też zwracać uwagę na liście. Grubolistne sukulenty potrzebują mniej wody, wystarczy podlewać je raz na trzy miesiące. Rośliny wysyłają nam jasne znaki, trzeba nauczyć się je dostrzegać – opowiada.

zuza1Zuzanna w pracowni. fot. materiały prywatne

Zdarza się, że na podstawie wyłącznie własnego doświadczenia Zuzanna nie jest w stanie pomóc. Wtedy sięga do książek o uprawie, które nałogowo kupuje. Z beznadziejnymi przypadkami dzwoni do mamy, a ta służy radą doświadczonego ogrodnika.

Ale Dobry Migdał to nie tylko Zuzanna, jej mama i chłopak. Zuzanna chce, by była to cała społeczność osób będących blisko natury. – Dobrym Migdałkiem może być każdy, kto tak jak my kocha rośliny. Dlatego sprzedaję je w dość niskich cenach jak na rękodzieło. W ogóle ciężko jest wycenić coś, co robisz z taką radochą. Wolałabym te wszystkie małe roślinki oddać za darmo. Wrzucić je do domów, restauracji – wszędzie tam, gdzie tylko mogę – podsumowuje.

Dominika Raszkiewicz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj