Piłkarze Lechii myślą o świętach. Pierogi z kapustą i grzybami czy jednak ruskie? A ten karp to większy czy mniejszy? Jak do Bentleya zmieścić dwumetrową jodłę kaukaską? Piłkarze Lechii musieli mieć w środowy wieczór wiele do myślenia w związku ze zbliżającymi się świętami, skoro mentalnie zapomnieli wyjść na boisko. A przecież do ogrania była tylko ostatnia drużyna w tabeli polskiej Ekstraklasy.
Nawet trener Adam Owen, nazwany „magikiem”, po zdobyciu punktu w Zabrzu, przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że przecież trudno o koncentrację w okresie przedświątecznym. To mniej więcej podobna sytuacja, w której na naszym radiowym portalu zacznę pisać „Może Bałtyckie”, „Lechia wogule nie istniała w defenzywie”, „Bul i cierpienie po kąpromitacji Lechii w meczu z Pogoniom”. Ordynarne błędy? Może i tak, ale przecież święta się zbliżają, mam dużo na głowie i nie mogę w pełni poświęcić się swojej pracy, za którą dostaje godziwą zapłatę.
MIKOŁAJ OWEN
Panie trenerze. Nie dość, że musi Pan robić dobrą minę do złej gry, to jeszcze bierze Pan korepetycje u Piotra Nowaka ze sposobu komunikowania się z otoczeniem. Przestańmy wreszcie owijać w bawełnę. Zagraliście fatalny mecz. Tutaj nie chodzi o okres przedświąteczny. Proszę otwarcie przyznać, że w Lechii wiele rzeczy nie funkcjonuje jak należy, albo na następną konferencję prasową przynieść kartkę ze słowami piosenki Elektrycznych Gitar, która leciała mniej więcej „I co ja robię tu?”, a my chóralnie odpowiemy „co Ty tutaj robisz?”.
Mam wrażenie, że o rzeczywistości boiskowej, taktyce, o sferze mentalnej i całej reszcie czynników determinujących wynik sportowy nie decyduje Pan, tylko ktoś inny. Kto? Jak to w sytuacjach bez wyjścia mawia mój tata – nie wiem i nie chcę wiedzieć.
Następny mecz Lechii z Sandecją Nowy Sącz równie dobrze może się skończyć porażką 0:5, albo zwycięstwem 6:0, bo przecież niezbadane są wyroki biało-zielonej szatni… Na którą nie ma Pan zresztą wpływu.
RÓZGA OD KOMISJI LIGI? Z RECYDYWĄ TAK JEST
Zazwyczaj unikam w swoich artykułach umieszczania w kontekście Lechii osoby prezesa Adama Mandziary. Czasami jest mi po prostu żal, gdy patrzę na frekwencję, gdy patrzę na poziom piłkarzy czy choćby sposób zarządzania marką, jaką jest „Lechia Gdańsk”.
Robicie to źle! W środę, zarówno kibice Lechii jak i zarząd gdańskiego klubu, zderzyli się z brutalną rzeczywistością. Przegrana z ostatnią w tabeli Pogonią to ujma i nie wstydźmy się tego powiedzieć. Gorszy może okazać się czwartek. Wówczas zbierze się Komisja Licencyjna, która za Lechią, mówiąc delikatnie, „nie przepada”.
Czy prawdą jest, że Lechia ma wobec piłkarzy zaległości? Czy prawdą jest, że Lechia ma problemy finansowe? Komisja Ligi nie będzie pytała, tylko jasno stwierdzi fakt.
W czwartek biało-zieloni kibice i zarząd mogą obudzić się w innej rzeczywistości. Bo pod świąteczną choinką nie znajdą żadnego prezentu, a rózgę od Komisji Ligi.
Od kilku tygodni głośno mówi się o karze dla Lechii. Pojawia się pytanie. Jaka będzie ta rózga: -3 punkty czy jednak kara finansowa. A Lechia działa w warunkach recydywy i nie pierwszy raz zalega z płatnościami. Nie pierwszy raz jest też na celowniku Komisji Licencyjnej, co bardzo wymownie stwierdził w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego nowy szef wspomnianej Komisji Krzysztof Rozen. Parę cytatów:
– Większość klubów ekstraklasy nie ma zaległości wobec podmiotów objętych ochroną licencyjną czyli piłkarzy, pracowników administracyjnych, innych klubów. Poza Lechią Gdańsk.
– Faktycznie Lechia znów ma kłopoty z zaległościami w badanym okresie. Wcześniej była już karana dwa razy – odjęciem punktów i karą finansową. Szkoda, bo wysiłek zawodników na boisku jest niweczony prze kwestie formalno-administracyjne.
Na kolejkę przed zakończeniem roku tracimy 8 „oczek” do czołowej ósemki ligi. W perspektywie słabszego sezonu możemy stwierdzić – ok, do odrobienia, spokojnie się utrzymamy. A co, jeżeli za rok Lechia powalczy o mistrzostwo, a przez nieudolność władzy straci szansę na tytuł przez zabrane punkty? Jeżeli nie umiem zarządzać finansami, to zatrudniam doradcę finansowego, który wie lepiej. Jeżeli nie ufam doradcy, sobie i współpracownikom, odchodzę, bo ta branża nie jest dla mnie.
NA MECZU Z POGONIĄ UCIERPIELI KIBICE
Szkoda, że tylko jedna trójmiejska grupa kibicowska miała możliwość upamiętnienia tych, którzy przed ponad trzema dekadami walczyli o naszą niepodległość. W Gdyni obejrzeliśmy spektakl, zarówno piłkarki jak i kibicowski. Żółto-niebiescy pamiętali o wydarzeniach Grudnia 1970 r. i zaprezentowali godną oprawę.
Biało-zieloni zostali pozbawieni takiej możliwości. Jeden z kibiców w ten sposób opisał przedmeczowe zajścia:
„Od kilku dni reklamowano mecz Lechii 13 grudnia, jako LEKCJE HISTORII. Ufundowano kilkaset darmowych kart wstępu dla zorganizowanych grup gdańskiej młodzieży. Ultrasi przez kilka dni przygotowywali oprawę historyczną. Z zebranych środków na sumę ok. 20 tys. dzień i noc malowano sektorówki o patriotycznych hasłach typu: PRECZ Z KOMUNĄ, 13 GRUDNIA DNIEM ZDRADY NARODU – PAMIĘTAMY!
Tymczasem na 2 godz. przed meczem grupa kilkunastu policjantów stanęła przy stadionowym magazynie uniemożliwiając wyniesienie oprawy rocznicowej. O co chodzi? Starania odbudowy wizerunku i szacunku polskiej policji dzisiaj na stadionie legła w gruzach. Przez 90. minut gry kibice nie dopingują drużynie. Po co to komu? Co gorsze kibicom prawo nie zabrania patriotycznych manifestacji, zaś policja bez wezwania organizatora imprezy masowej nie może wejść na stadion. Organizator policjantom wręczył pisemne wezwanie do opuszczenia imprezy masowej. Nie posłuchali, dalej blokowali magazyn. Działali wyraźnie na rozkaz. Czyj? Zwracamy się do ministra o wyjaśnienie!”
Wspomniane na początku dzieci musiały zatem nasłuchać się wyzwisk i innych werbalnych przejawów frustracji, którą wylali z siebie kibice. I choć takiej formy przekazu nie lubię, to 13 grudnia wyjątkowo rozumiałem złość gdańskich kibiców.
Wojciech Luściński