Koszykarki Basketu 90 w pierwszym meczu 1/32 finału Pucharu Europy, mimo znakomitego początku, przegrały na wyjeździe ze szwedzkim Umea Udominate 67:71. Jeśli w rewanżu, który 20 grudnia odbędzie się w Gdyni, wygrają różnicą co najmniej pięciu punktów, zapewnią sobie awans do kolejnej rundy. SPÓŹNIONE TAKSÓWKI
Przed rozpoczęciem meczu doszło do drobnego zamieszania z transportem drużyny do hali. Zamówione przez gospodarzy taksówki, które miały przewieźć gdyńskie koszykarki, dotarły do hotelu z prawie półgodzinnym opóźnieniem. Na przedmeczową rozgrzewkę udało się dojechać na czas, ponieważ obiekt, w którym odbyło się spotkanie, znajduje się niespełna 2 kilometry od hotelu. Oczekiwanie na transport wprowadziło jednak trochę nerwowości.
WĄSKA ŁAWKA
Gdynianki mimo osłabień kadrowych dzielnie walczyły z wiceliderem szwedzkiej ekstraklasy. Do Umea z powodu kontuzji nie pojechały Anna Makurat i Kamila Podgórna. W pełni siły nie były także Aneta Kotnis, która w ogóle nie podniosła się z ławki rezerwowych oraz Tori Jankoska. Amerykanka zmagająca się z bólem kolana na parkiecie pojawiła się na zaledwie 5 minut. – Mamy niestety dużo kontuzji, a u nich grały prawie wszystkie zawodniczki. Te, które wchodziły, były wypoczęte i dlatego rywalki tak nam odskakiwały. W rewanżu musimy być bardziej uważne. Nie możemy tak łatwo gubić piłki jak miało to miejsce tutaj – mówi Jelena Skrerović, która zagrała w pierwszej piątce w miejsce Jankoskiej. Rozgrywająca z Czarnogóry miała 8 punktów i 9 asyst.
ROZTRWONIONA PRZEWAGA
Mimo zawężonej rotacji Basket, któremu przewodziły Kahleah Copper i Kristina Vitola, rozpoczął spotkanie od prowadzenia 12:0. Gospodynie przebudziły się pod koniec pierwszej kwarty i po serii 12:0 wyszły na czoło. Od tego momentu mecz był bardzo wyrównany. Po stronie gospodarzy prym wiodła Copper, która do przerwy uzbierała 14 punktów. W szeregach Udominate dobrą zmianę dała Tiffany Brown. Amerykanka, która 2 lata temu była zawodniczką gdyńskiej drużyny, w pierwszej połowie rzuciła 11 punktów. Do szatni gdynianki schodziły z czterema punktami straty, ale w trzeciej partii znów były z przodu. Do dobrze dysponowanych Copper i Vitoli dołączyła Sofija Aleksandravicius, dzięki czemu Basket odskoczył na 9 „oczek”.
ZABRAKŁO WSPARCIA REZERWOWYCH
Prowadzenia, tak jak na początku meczu, znów nie udało się utrzymać. W czwartej kwarcie z sił opadła Copper. Liderka gdyńskiej drużyn po trzech odsłonach spotkania miała 22 punkty, w ostatniej części dołożyła tylko 3. – Trochę straciłam sił, nogi nie były już tak świeże jak wcześniej i pudłowałam rzuty z wyskoku. Rywalki zawężały obronę i myślę, że powinnam być bardziej sprytna, żeby je zaskoczyć. Zamiast rzucać z półdystansu mogłam wbiegać pod kosz – dodaje Copper.
Wobec braku skuteczności jednej z najlepszych zawodniczek Euro Cup, Basket na 45 sekund przed końcem przegrywał siedmioma punktami i sytuacja była bardzo trudna. – Popełniliśmy kilka bardzo prostych strat, które umożliwiły grę z szybkiego ataku, a one bardzo dobrze czują się w kontrze. Zbyt łatwo wchodziły pod nasz kosz i kończyły akcje lay-upami – zaznacza Copper.
O porażce w dużej mierze zdecydowały zmienniczki Udominate, które rzuciły 32 punkty. Rezerwowe Basketu łącznie zdobyły tylko 2 pkt.
CZUŁY SIĘ JAK U SIEBIE
W hali mogącej pomieścić około 1,5 tys. kibiców pojawiło się około stu fanów. Publiczność najgłośniej reagowała nie na zagrania drużyny zespołu z Umea, a z Gdyni. Basket mógł liczyć na doping przedstawicieli miejscowej Polonii. – Byłam bardzo zaskoczona, że przyszło tylu Polaków i że tak mocno nas dopingowali. Po meczu była okazja, żeby im podziękować. Życzyli nam powodzenia w rewanżu – podkreśla Skerović.