Dwie godziny czekała na pomoc lekarzy, dziecka nie udało się uratować, teraz sprawą zajmą się śledczy. Jak dowiedział się nasz reporter, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie poronienia w szpitalu w Gdyni Redłowie.
O tej sprawie informowaliśmy ponad tydzień temu. Miłosława Wasilewska, będąc w czwartym miesiącu ciąży, zaczęła krwawić i mieć skurcze. Małżeństwo szukało pomocy na oddziale ginekologiczni-położniczym szpitala w Gdyni Redłowie. Jak relacjonował nam Paweł Wasilewski, kobieta została w skandaliczny sposób potraktowana na oddziale.
– Gdy dojechaliśmy do szpitala, żona zarejestrowała się u pielęgniarek i usłyszała, że jest piąta w kolejce. Nikt się nią nie zajął, mimo że wody cały czas odchodziły. Została zbadana dopiero po dwóch godzinach przez lekarzy i to dlatego, że – mówiąc wprost – zacząłem dzwonić do mediów z prośbą o interwencję. Zanim jednak została położona na oddziale, zanim podano jej kroplówkę, minęły praktycznie kolejne dwie godziny – mówi Paweł Wasilewski.
DZIECKA NIE UDAŁO SIĘ URATOWAĆ
Jak tłumaczył mężczyzna, podczas pierwszego badania u dziecka był jeszcze wyczuwalny puls. – Mimo to usłyszeliśmy od lekarza pytanie, czy chcemy ratować ciążę. Odpowiedzieliśmy, że oczywiście, że chcemy. Każdy normalny rodzic zrobiłby tak samo. Niestety, dzień później okazało się, że dziecka nie udało się uratować. Największe pretensje mam o to, że w mojej opinii lekarze od razu przekreślili szanse na ratunek, bo powinni pomóc wcześniej małżonce – mówi Paweł Wasilewski.
PROKURATURA WSZCZĘŁA ŚLEDZTWO
Mężczyzna o sprawie poinformował Prokuraturę Rejonową w Gdyni, a ta wszczęła śledztwo. – Policji zlecono zabezpieczenie dokumentacji medycznej oraz zapisu monitoringu. Jest on potrzebny do tego, aby zweryfikować, jak długo pacjentka musiała czekać na pomoc lekarzy – mówi Prokurator Rejonowa z Gdyni Małgorzata Goebel.
SZPITAL NIE BĘDZIE KOMENTOWAŁ SPRAWY DO CZASU ROZSTRZYGNIĘCIA POSTĘPOWANIA
Szpitale Pomorskie nie otrzymały jeszcze oficjalnej informacji o wszczęciu śledztwa. – Jeśli prokuratura zwróci się do nas o wydanie historii choroby pacjentki, to oczywiście przekażemy całą dokumentację medyczną. Sprawa była także wyjaśniana wewnątrz szpitala, ponieważ zawsze, gdy mamy jakąś skargę pacjenta, to staramy się ją sami wyjaśnić. Natomiast myślę, że do czasu rozstrzygnięcia postępowania prokuratorskiego nie będziemy tej sprawy komentować – mówi rzeczniczka Szpitali Pomorskich Małgorzata Pisarewicz.
Śledztwo prowadzone jest w sprawie narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną, grozi mu do 5 lat więzienia.
Sylwester Pięta/hb