Choć do osuwania się klifu w Orłowie gdynianie są przyzwyczajeni, to i tak wczorajsze zdarzenie trzeba zaliczyć do wyjątkowo spektakularnych. Klif w Gdyni-Orłowie osunął się na szerokości 40 metrów, a na plażę spadło według szacunków około tysiąca ton piasku.
W efekcie jak bumerang powróciło pytanie o to, czy nie warto zabezpieczyć tego wyjątkowego miejsca przed działaniem natury. Według wyliczeń specjalistów każdego roku klif cofa się średnio o ponad 1 metr. Gdynianie, z którymi rozmawiał nasz reporter, są podzieleni. Część osób twierdzi, że niczego nie powinno się zmieniać i klif powinno się zostawić samemu sobie. Inni z kolei proponują wbijanie np. pali, które „rozbijałyby” fale, a nie psuły krajobrazu.
REZERWAT NATURY
Urzędnicy z kolei wykluczają jakiekolwiek działania, ponieważ teren, na którym znajduje się klif, jest rezerwatem natury. – W ramach rezerwatu chronimy również procesy zachodzące w sposób naturalny. Chodzi o śledzenie naturalnych procesów brzegowych. Trudno więc, abyśmy teraz myśleli np. o betonowaniu tego miejsca – mówi Sławomir Sowula, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
OGRANICZYĆ RUCH?
Sowula przyznaje też, że w RDOŚ trwają analizy tego, czy nie ograniczyć ruchu pieszych w okolicach klifu, aby spacerowicze nie zbliżali się do miejsc, w których może im stać się krzywda. A kolejne osuwiska są prawdopodobne.
– Nasi pracownicy dokonali analizy i uznali, że kolejne osuwiska mogą powtórzyć się w najbliższym czasie. Trwa zima, mamy więc okres sztormowy, fale regularnie podmywają klif. Nie ma w tym nic zaskakującego – mówi Magdalena Kierzkowska z Urzędu Morskiego w Gdyni.
Więcej w materiale naszego dziennikarza Sylwestra Pięty:
mili