Mieszkanka Słupska chce wyciąć drzewo, które niszczy jej fundament domu. Władze miasta się nie zgadzają, bo zdaniem urzędników buk jest zdrowy i nikomu nie zagraża. Właścicielka nieruchomości się nie poddaje i zapowiada, że z walki o usunięcie drzewa nie zrezygnuje.
PROBLEM Z BUDYNKIEM, NIEBEZPIECZEŃSTWO DLA DZIECKA
– Korzenie drzewa rozsadzają nam fundament i opaskę wokół domu. Mamy pęknięcia na ścianach w piwnicy. Mamy też kłopot z dzieckiem, które ma uczulenie i na bieżąco muszę grabić liście i je sprzątać, bo gdy gniją, od razu mały ma ataki kaszlu. Urząd mi odpowiedział, że najważniejsza jest ochrona roślin. Mówią też, że drzewo jest osłonięte budynkami i na pewno się nie przewróci. Gdy pokazałam im jak w październiku obok podobne drzewo złamał i przewrócił wiatr, to mi odpowiedziano, że może tamto drzewo było chore, a to jest zdrowe. Oczywiście żal mi tego drzewa, ale ono naprawdę nam zagraża. Dwieście metrów stąd nad stawem są wycinane zdrowe drzewa i tam nie ma problemu – mówi mieszkanka Słupska.
ODPOWIEDŹ MIASTA
Wiceprezydent Słupska Marek Biernacki podkreśla, że każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie. – To jest często subiektywna ocena właściciela nieruchomości. My za każdym razem badamy, czy drzewo nie zagraża bezpieczeństwu poprzez przewrócenie, czy korzenie nie uszkadzają fundamentów. Nierzadko też jest tak, że drzewa zacieniają nieruchomość i to jest prawdziwy powód, dla którego mieszkańcy chcą je wycinać. O drzewa musimy dbać – podkreśla wiceprezydent Słupska.
20-metrowej wysokości buk jest lekko pochylony, ale zdaniem urzędników drzewo jest stabilne i nie zagraża budynkowi.
Przemysław Woś/mmt