Jak ONR oszukał gdańskich urzędników. Prezydent niejasno się tłumaczy

onr sala

Sobotni przemarsz Obozu Narodowo-Radykalnego wywołał falę komentarzy w Internecie. Zdaniem niektórych gdańskich aktywistów prezydent Gdańska mógł zakazać demonstracji narodowców. Innego zdania jest jednak sam Paweł Adamowicz, który odniósł się do sprawy. Na obchody 84. rocznicy swojego powstania Obóz Narodowo-Radykalny wybrał Gdańsk. Do miasta przyjechali członkowie oraz sympatycy ONR-u z całego kraju. Zaczęło się od spotkania w historycznej Sali BHP na terenach stoczniowych. Przemawiający prelegenci mówili wygłaszali z mównicy takie hasła jak „Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie. Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami” czy „Stocznia Gdańska to wyjątkowe miejsce. Miejsce, w którym nastąpiła rewolucja godności. Ta rewolucja jest znów potrzebna polskim rodzinom”. 

Fot. Twitter

Następnie narodowcy przemaszerowali z Placu Solidarności ulicami centrum Gdańska na Długą. Podczas marszu skandowano hasła „Nacjonalizm naszą drogą”, „Ani Unia, ani NATO, Polska tylko dla Polaków”. PiS, PO jedno zło”. Członków ONR-u z zielonymi flagami i opaskami mieszkańcy Gdańska mijali później na ulicach centrum miasta przez resztę dnia.

„WŁADZE GDAŃSKA WYBRAŁY MILCZENIE”

Sobotnie wydarzenia oburzyły wielu mieszkańców Gdańska, którzy komentowali sprawę w Internecie. Radna dzielnicy Wrzeszcz Górny oraz członkini Ruchu Społecznego Lepszy Gdańsk zarzuciła prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi przyzwolenie na demonstrację propagującą nienawiść.

– Zgromadzenie było zarejestrowane 14.03, urzędnicy mieli więc miesiąc, zgodnie z Ustawą, by reagować. Wybrali milczenie. Prezydent twierdzi, że nic nie mógł zrobić. Czy na pewno? – pyta na Facebooku Lidia Makowska. – Ustawa o Zgromadzeniach, którą się zasłaniają od lat władze Gdańska, dopuszcza możliwość ZAKAZANIA zgromadzenia publicznego. Warunki są opisane w Ustawie, jest też bogate orzecznictwo sądowe – dodaje aktywistka.

ZMYLENIE URZĘDU MIASTA

Do sprawy odniósł się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Jego zdaniem miasto nie mogło wydać zakazu demonstracji, a w momencie rejestracji zgromadzenia Urząd Miejski został wprowadzony w błąd.

– Jeśli zapytacie mnie czy wiedzieliśmy, że ci ludzie których wczoraj można było zobaczyć przechodzących ulicami naszego miasta będą to robić pod sztandarami ONR – odpowiem NIE – napisał na Facebooku prezydent Paweł Adamowicz. – Nie wiedzieliśmy, bo w zgłoszeniu zgromadzenia publicznego i przemarszu taki zapis się nie znalazł. Przejście zostało zgłoszone przez osobę prywatną – mieszkankę jednej z dzielnic Gdańska, która w uzasadnieniu zgłoszenia wpisała, że zgromadzenie będzie dotyczyć „istoty zachowań narodowych i niepodległościowych oraz w przestrzeni publicznej w Polsce”. Nie mieliśmy podstawy prawnej by zgromadzenie odwołać, czy rozwiązać. Nie dostaliśmy też od Policji zgłoszenia, że podczas zgromadzenia może dojść do naruszenia porządku publicznego – dodał prezydent Gdańska.

Paweł Adamowicz potępił samo wydarzenie określając je jako „obraźliwe” dla gdańszczan „przez ludzi, którzy ideały wolności i solidarności postanowili wykorzystać w sposób wyjątkowo obrzydliwy”.

– Przy zgłoszeniu nie było napisane, że to onr. Zgromadzenie może zgłosić organizacja albo osoba prywatna. W tym przypadku była to mieszkanka Gdańska, więcej nie mogę powiedzieć, przez ochronę danych osobowych – powiedziała w rozmowie z nami rzecznik prezydenta Magdalena Skorupka-Kaczmarek. – Byli bardzo dobrze zorganizowani, to co zrobili było w graniach prawa.

Tłumaczenia prezydenta nie wszystkich jednak przekonują. Zdaniem wielu komentujących jego oświadczenie władze Gdańska powinny dokładniej zbadać wniosek o rejestrację zgromadzenia.

Prezydent Gdańska na sobotę 21 kwietnia zapowiedział przed Ratuszem Starego Miasta zapowiedział „prodemokratyczną i antyfaszytowską demonstrację”, która planowana jest na godzinę 12:00. Jeszcze w niedzielę o 15:30 prezydent ma zabrać w tej sprawie głos na konferencji prasowej.

Chcieliśmy zapytać przedstawicieli ONR-u o wniosek o rejestrację sobotniego zgromadzenia, jednak na razie nie odbierają telefonu. Podobnie Mateusz Smolana, wicedyrektor ds. organizacji i administracji Muzeum Sali BHP Stoczni Gdańskiej, który z ramienia Fundacji Promocji Solidarności odpowiada za dysponowanie historycznym obiektem. Rzecznik NSZZ Solidarność Marek Lewandowski powiedział nam, że to Fundacja sprawuje pieczę nad Salą BHP.

Rafał Mrowicki/Maksymilian Mróz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj