Piotr Stokowiec już myśli o tym, co będzie istotne w przyszłym sezonie. Nieraz jednak indyk myślał o niedzieli, a w sobotę… no właśnie. Trzeba więc z Wrocławia przywieźć punkty, by w ogóle dywagacje na temat celów Lechii oglądać z pozycji ekstraklasowego potentata, a nie spektakularnego pierwszoligowca.
Dlatego dalekosiężne plany należy odłożyć na później, a teraz zabrać się za wygrywanie. Szczęśliwie dla gdańszczan w tabeli LOTTO Ekstraklasy Sandecja Nowy Sącz powróciła do swojej „dawnej” dyspozycji i wespół z Bruk-Betem stanowią parę do spadkowego tańca.
ZNALEŹĆ CEL NA NAJBLIŻSZE TYGODNIE
Lechii widmo degradacji już nie zagląda tak wyraźnie przez palce. Dlatego biało-zieloni potrzebują małego celu. Takim może być chęć przyciągnięcia kibiców na Energa Stadion w ostatnich meczach sezonu. Takim też powinna być ładna dla oka gra – stracić można niewiele, zyskać natomiast dobrą „prasę” i aurę przed okresem przygotowawczym do przyszłej rundy.
Gdańszczanie są zdziesiątkowani z powodu „wykartkowania” Stevena Vitorii, do tego nie w pełni sił są Joao Nunes i Kuba Wawrzyniak. To komplikuje sytuację w destrukcji. Niepokój tym większy, bowiem w poprzednim meczu pomiędzy Śląskiem a Lechią ci pierwsi zwyciężyli po dwóch błędach Dusana Kuciaka. – Dążymy do powtarzalności w defensywie, ona daje stabilizację drużynie – mówił przed meczem Piotr Stokowiec, pamiętając o poprzedniej porażce ze Śląskiem.
NA FALI WZNOSZĄCEJ
W tabeli grupy spadkowej Lechia jest szósta i ma 3 punkty straty do Śląska. Wygrana pozwoli jej awansować na czwarte miejsce, oddalić się ostatecznie od pozycji spadkowych i wówczas dopiero tworzyć podwaliny pod następny sezon. To będzie spotkanie niepokonanych od trzech spotkań drużyn. Obie zdobyły po 7 punktów, zwycięski zespół więc będzie mógł z ręką na sercu powiedzieć o dobrej końcówce sezonu. A to w przypadku Lechii korzyść nie do odrzucenia.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk, poniedziałek godz. 18:00.
Paweł Kątnik