Ponad 1000 ton odpadów, które nielegalnie wpłynęły do portu w Gdyni, ma wrócić do Wielkiej Brytanii. Chodzi o 45 kontenerów, jakie w lipcu wykryto w ramach akcji IMPEL i DEMETER Izby Administracji Skarbowej i służb środowiskowych.
W kontenerach miały znajdować się posegregowane odpady z tworzyw sztucznych i gum. W praktyce wśród nich znaleziono również śmieci komunalne. Po ich wykryciu inspektorzy zaczęli szczegółowo sprawdzać deklaracje z innych statków – tłumaczy Marian Mazur z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.
– Poza spodziewanymi tworzywami sztucznymi i gumami, znaleziono również opakowania papierowe, kartony, puszki metalowe po napojach, jakieś resztki po chemii gospodarczej. Widziałem nawet opakowanie po oleju silnikowym. Wszystko było brudne, śmierdzące i mokre. W sumie na 7 manifestach znaleźliśmy 45 kontenerów o łącznej masie 1 097 169 kg – dodaje.
POTRZEBNA ZGODA GIOŚ
Transport odpadów „spoza listy” wymaga uprzedniej zgody Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Obecnie kontenery zostały zatrzymane w porcie. Za wysyłkę powrotną mają zapłacić Brytyjczycy. Z kolei Urząd Celno-Skarbowy w Gdyni przygotowuje zawiadomienie do prokuratury.
– Celnicy zgłosili wszystko Głównemu Inspektorowi Środowiska, który natychmiast wszczął procedurę dogadania się z Brytyjską Agencją Ochrony Środowiska w sprawie zwrotu tych odpadów. Z tego co wiem, Brytyjczycy zaakceptowali nasze ustalenia i ocenę towaru. Kwestia spraw technicznych należy teraz do GIOŚu w Warszawie i brytyjskiej agencji. Nie wiem kiedy te kontenery wrócą do Wielkiej Brytanii. Wystawianie zlecenia na transport drogą morską, załadowanie kontenerów na statek trochę potrwa. My też musimy dostarczyć pełną dokumentację. Na pewno koszty poniesie strona brytyjska – mówi Marian Mazur.
Zakwestionowane ładunki należały do siedmiu transportów nadanych przez sześć różnych brytyjskich firm. Odbiorcami były dwie firmy z Polski zajmujące się przeróbką odpadów. Jak mówią specjaliści, większość brytyjskich śmieci trafia do Niemiec i tam jest utylizowanych. Trudno ocenić jak wiele zabrudzonych nieczystości trafia nielegalnie do Polski.
Sebastian Kwiatkowski/mkul