Ponad połowa wyjazdów strażaków z Łeby była nieuzasadniona. Ochotnicy apelują, by nie alarmować ich bez potrzeby. Na 54 wyjazdy w lipcu – ponad trzydzieści to wezwania w sprawie rzekomo rannych ptaków lub niebezpiecznych os.
– Mamy wezwanie do mewy, która podobno jest zakleszczona w rynnie na ośrodku wypoczynkowym. Stawiamy drabinę, strażak wchodzi, mewa odlatuje. Apelujemy tylko o rozsądek. To, że ptak gdzieś siedzi, nie oznacza, że wymaga pomocy – dodał. mówił komendant OSP Łeba Sebastian Kluska.
NIEBEZPIECZNE OSY?
STRAŻACY ZAWSZE POMOCNI
Strażacy podkreślają, że nie uchylają się od pomocy. – W przypadkach niegroźnych jest straż miejska, weterynarze czy inne służby. Jeśli trzeba ratować psa, który wpadł do wody, to oczywiście pomożemy – bo mamy łódź i sprzęt. Proszę jednak pamiętać, że Łeba to miejscowość wakacyjna, a strażacy-ochotnicy normalnie pracują – mówił Sebastian Kluska.
– Przychodzą do mnie pracodawcy i mówią: „Panie komendancie, przymykamy oko na dwadzieścia, trzydzieści wyjazdów w miesiącu, ale jeśli chodzi o wypadki i pożary to zgoda. Natomiast nie mogę tracić pracownika na dwie, trzy godziny, który ma jechać ratować rzekomo rannego ptaka czy walczyć z osami” – podsumował.