Pracownik domu kultury miał molestować trzy dziewczyny. Kontrola w słupskim ośrodku trwa

screenprokuratura

Kontrola trwa i nie wiadomo, kiedy się zakończy. Od maja Urząd Miejski w Słupsku sprawdza Słupski Ośrodek Kultury, którego pracownik miał, zdaniem prokuratury, molestować seksualnie trzy dziewczyny. W lutym tego roku do dyrektora placówki trafił anonim informujący o zachowaniu Pawła K. Nie zawiadomiono policji, a trzy miesiące później instruktor tańca został zatrzymany i trafił do aresztu. Po dwóch tygodniach Sąd Okręgowy areszt uchylił.

KOLEJNE ZARZUTY

W sierpniu prokuratura postawiła Pawłowi K. kolejne zarzuty, ale również tym razem sąd odmówił tymczasowego aresztowania 34-latka. Utrzymał dotychczasowe środki zapobiegawcze, w tym zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonymi. Instruktora zwolniono z pracy. Dyrekcja SOK w Słupsku odmówiła odpowiedzi na pytania czy Paweł K. organizował zajęcia poza ustalonym grafikiem oraz czy miał własne klucze i kody dostępu do budynku, zasłaniając się dobrem prowadzonego śledztwa.

Prezydent Słupska Robert Biedroń, pytany o wyniki trwającej piąty miesiąc kontroli w ośrodku kultury powiedział, żen nic nie może w tej sprawie powiedzieć. – Jest na razie prowadzona, nie dostałem informacji z Wydziału Kontroli i Audytu w tej sprawie – mówił.

Prokuratura Okręgowa w Słupsku z kolei zdementowała informację, którą prezydent Słupska przekazał w telewizji TVN 24 w programie „Kropka Nad I” Moniki Olejnik, że Paweł K. sam zgłosił się do prokuratury i dlatego urząd miejski nie złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.

Robert Biedroń nie wykluczył, że w tej sprawie został wprowadzony w błąd. – Może to przykre, może nie. Taką informację otrzymałem, nie chciałbym się zajmować tą sprawą. Zapytam i wyjaśnię, prokuratura bada sprawę, najważniejsze jest dobro dzieci – podkreślał Robert Biedroń. 34-letni Paweł K. ma cztery zarzuty natury seksualnej. Śledczy zarzucają mu wykorzystanie trzech dziewczyn, w tym również poniżej 15 roku życia oraz rozpijania nieletnich. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Przemysław Woś/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj