Na polskim rynku pracy brakuje co najmniej pół miliona specjalistów, a kształcenie zawodowe wciąż jest mało popularne. Bezrobocie w Polsce wynosi 5,9 proc. Według wyliczeń Eurostatu, nasz kraj jest w pierwszej trójce w Unii Europejskiej wśród państw z najniższym bezrobociem. Iwona Wysocka pytała swoich rozmówców, jak firmy w mniejszych miejscowościach radzą sobie z brakiem rąk do pracy. Gośćmi audycji Nie Tylko Metropolia byli: Grzegorz Bury prezes firmy V4L, Piotr Staszków prezes firmy Stapol i Zbigniew Jarecki, prezes Kaszubskiego Związku Pracodawców. Tym razem audycja była nadawana z firmy Stapol w Człuchowie.
Jak pierwszy do pytania odniósł się prezes Kaszubskiego Związku Pracodawców. – W różny sposób. Jak widzimy, powojenny wyż odchodzi na emerytury, a to są setki tysięcy osób w ciągu roku. W związku z tym zaczyna brakować rąk do pracy, a jednocześnie przyrost naturalny jest bardzo niski. Chociaż nasz teren, szczególnie powiat kartuski, jest przodujący. Gmina Sierakowice ma pierwsze miejsce w kraju, w przyroście naturalnym, ale to może zaprocentować za jakieś 20 lat. Nie ma innego wyjścia jak posilać się ludźmi ze wschodu. Przewagę daje nam kultura i język – komentował Zbigniew Jarecki.
Piotr Staszków potwierdził słowa prezesa Jareckiego. – Problem z pracownikami jest i będzie coraz bardziej narastał. Na przykładzie Człuchowa jest to bardzo widoczne. Dzisiaj język ukraiński jest w Człuchowie bardzo często spotykany i będzie coraz częściej. To się wydaje jedyną alternatywą na jakikolwiek rozwój. Przygotowanie każdego pracownika trwa. Zanim my tego pracownika przygotujemy do wydajnej i dobrej pracy, potrzeba minimum od kilku do kilkunastu tygodni. Kiedy ci pracownicy przyjeżdżają do nas na krócej niż rok, często te osoby mają pozwolenie na pracę na trzy miesiące lub pół roku. Rzeczywiście ten okres wydajnej pracy w skali ogólnokrajowej się skraca. Jest to jakaś strata – dodawał prezes firmy Stapol.
Iwona Wysocka pytała także o funkcjonowanie kształcenia zawodowego w Polsce, a także o współpracę między szkołami a firmami. – Do tej pory funkcjonowała zasada, że uczymy teorii i jeszcze raz teorii, a potem próbujemy jakiegoś stażu czy nauki zawodu. Myślę, że to trzeba zmienić, to musi być równoległe. Przedsiębiorcy muszą zawierać umowy ze szkołami, albo ze starostwami i powoli zaczynają rozumieć, że sami muszą się w to angażować – mówił Grzegorz Bury.