Miało być pięknie, jest droga przez mękę. Dlaczego Arka wpadła w tak głęboką dziurę? [ANALIZUJEMY]

Miała być nowa jakość, styl, gra o wyższe, niż utrzymanie, cele. Jest długa już seria meczów bez zwycięstwa, próby kreowania własnego stylu, ale groteskowe przy uzyskiwanych wynikach i sytuacja w tabeli wyraźnie gorsza od zeszłorocznej. Arka niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej. Jak to się stało, że gdynianie niemal na pewno pogrzebali szanse na awans do grupy mistrzowskiej i dlaczego wpadli w tak głęboki kryzys?

Jest poniedziałek, 26 listopada, mecz kończący 16. kolejkę Ekstraklasy, ostatnią w tym miesiącu. Na własnym boisku Arka podejmuje Wisłę Kraków i praktycznie demoluje „Białą Gwiazdę”. Żółto-niebiescy grają jak natchnieni. – Gdybym dzisiaj powiedział, że nie jestem zadowolony, to powiedzielibyście, że przewiało mi głowę. Gratulacje dla moich zawodników, reprezentacyjna przerwa, podczas której ciężko pracowaliśmy nie wybiła nas z rytmu. To było dobre spotkanie z obydwu stron i „dało się je oglądać.” – mówi po meczu Zbigniew Smółka. Wcześniej w emocjach krzyknął jeszcze sugestywnie do kamery: To gra Arka!

 Fot. Jacek Klejment/Radio Gdańsk


CZY TO MOŻE TRWAĆ WIECZNIE?

Wydawało się, że żółto-niebiescy są na jak najlepszej drodze do grupy mistrzowskiej. Strata do ósmego miejsca wynosiła zaledwie punkt, a nad dziesiątą Wisłą Płock gdynianie mieli aż pięć oczek przewagi. Wyglądało na to, że do spadkowego towarzystwa po prostu nie pasują. Dobrych nastrojów nie mąci wyraźna porażka z Jagiellonią w następnej kolejce. To w końcu czołówka ligi, nie da się też co tydzień grać na tak wysokim poziomie, mając taki, a nie inny zestaw personalny. Boleśniejsze jest odpadnięcie z Pucharu Polski, ale tu znów trzeba było zmierzyć się z białostoczanami, którzy po raz kolejny okazali się po prostu za mocni.

Później jednak przychodzi porażka 0:3 z Cracovią i dwa kończące rok remisy, w tym 3:3 z Wisłą Płock po meczu, który mógł zbudować tę drużynę na kolejne miesiące. Udało się odrobić dwubramkową stratę, wyjść na prowadzenie 3:2. Jeszcze tylko dowieźć prowadzenie do końca i zespół ma potężny kapitał mentalny. W końcówce gdynianie stracili jednak jeszcze trzecią bramkę i grudzień kończą w raczej kiepskich nastrojach. A mecze z tego roku jeszcze te nastroje pogłębiają – porażka na otwarcie z Koroną Kielce, absolutnie beznadziejny mecz w Sosnowcu i kolejna przegrana, tym razem z będącym w niezłej formie Piastem. I tak dobiliśmy do już ośmiu meczów bez zwycięstwa. O pięknej grze z Wisłą Kraków wszyscy zdążyli zapomnieć.

CZY LIDERZY WRÓCĄ DO FORMY?

To tylko wyniki, ale jakie są ich przyczyny? Jedną z głównych może być fakt, że mocno loty obniżyli dwaj liderzy drużyny – Michał Janota i Maciej Jankowski. Pierwszy choćby w meczu z Piastem mógł zapewnić Arce punkt, ale poza zmarnowanym rzutem karnym podejmował mnóstwo złych decyzji, tracił piłkę, jego strzały były blokowane. Miotał się, a miał rozgrywać. Drugi do spotkania z Wisłą Kraków włącznie strzelił siedem goli, po nim ani jednego(!). Siedem spotkań w pełnym wymiarze czasowym i zero bramek. Jego naprawdę dobry bilans zmienił się w bardzo przeciętny. Od spotkania z „Białą Gwiazdą” strzelał już tylko Janota, trafił trzykrotnie i zapewnił drużynie łącznie jeden punkt.

52609029 326829534612746 6455231924859305984 n Fot. Jacek Klejment/Radio Gdańsk

CZY KADRA NIE JEST ZBYT UBOGA?

Kolejnym problemem może być dość ograniczona możliwość wyboru jedenastki przez trenera Smółkę. Jeżeli może, gra żelazną jedenastką. Pewnie znaleźlibyśmy nawet rywali, którzy z pamięci wymieniliby skład żółto-niebieskich. Roszady są zazwyczaj wywołane kontuzjami, pauzami za nadmiar żółtych kartek. Wiadomo, że jeżeli tylko będzie możliwość, to na prawej stronie obron zagra Damian Zbozień, w środku Luka Marić i Frederik Helstrup, a po lewej Adam Marciniak. Tercet w pomocy – Michał Nalepa, Michał Janota i Adam Deja, a zagadki mogą czekać tylko na skrzydłach i w ataku. Pewniakami do gry są Jankowski i Luka Zarandia, uzupełnia ich ostatnio Maksymilian Banaszewski, a wcześniej też Mateusz Młyński czy Nabil Aankour. Zaskoczenia raczej niewielkie, a wielu tych zawodników od dawna występuje w Ekstraklasie. Rywale ich znają, wiedzą o ich ograniczeniach. Trudno tutaj kogokolwiek zaskoczyć. Problem w tym, że raczej nie ma kim rotować. W obronie alternatywy są raczej kiepskie, co pokazują ostatnie mecze, w pomocy na razie nie sprawdził się jeszcze Goran Cvijanović, a poza nim też nie ma wielu opcji. O ataku nie ma co w kontekście zastępstw wspominać. Po kontuzji Aleksandara Kolewa zostali Jankowski z Rafałem Siemaszką, który trafił nawet przeciwko Koronie, ale generalnie ma na koncie trzy gole w dwudziestu meczach tego sezonu.

CZY REWOLUCJA NIE JEST ZBYT GWAŁTOWNA?

Zbigniew Smółka chce wprowadzać swój styl. Po czasach Leszka Ojrzyńskiego jest to pewnego rodzaju rewolucja. Rewolucja, która spotyka się z oporem. I nie chodzi tu o piłkarzy, a o okoliczności. Gdynianie mają grać kombinacyjną piłkę, tymczasem murawa na Stadionie Miejskim w Gdyni jest prawdopodobnie najgorsza w całej Ekstraklasie. Nalepa po meczu z Piastem powiedział dosadnie.

– Troszkę niepotrzebnie chcieliśmy grać w piłkę, bo tego się nie da robić, po prostu się nie da. Trzeba grać prostym sposobem, liczyć na stały fragment gry, na przypadek. Takie są niestety u nas realia – i trudno się z pomocnikiem nie zgodzić. Ale trzeba też zadać pytanie: czy Arka ma piłkarzy, którzy odpowiadają filozofii Smółki? Czy da się ich jeszcze nauczyć innego stylu gry? Czy przesadzenie starego drzewa jest możliwe? Być może rewolucja jest zbyt gwałtowna, być może powinna być łagodniejsza i przeprowadzana w dłuższym okresie. Trzeba znaleźć balans pomiędzy kreowaniem własnego stylu i osiąganymi wynikami. W Arce wszystko idzie na razie w takim kierunku, że nie ma ani wyników, ani stylu.

CZY TO JUŻ CZAS ZMIENIĆ TRENERA?

W sytuacjach kryzysowych jednym z pierwszych odruchów jest postawienie takiego właśnie pytania. Podobne głosy słychać już także w Gdyni. Wydaje się jednak, że byłaby to najgorsza z możliwych decyzji. Przykładem dla Arki powinny być raczej Pogoń Szczecin, która przetrwała dużo trudniejsze momenty i teraz zespół Kosty Runjaicia wygląda naprawdę imponująco i Cracovia, która także odrodziła się pod wodzą Michała Probierza, choć wielu skazywało go już na porażkę. Zwolnienie Smółki byłoby zaprzeczeniem wszystkiego, co do tej pory klub z Gdyni robił. Żadna długofalowa wizja, żadne przebudowywanie kadry i tworzenie nowego zespołu. Wymiana trenera to działanie nastawione na efekt tu i teraz. W Gdyni potrzeba spokoju, a nie nagłych decyzji. Nawet w obliczu tak głębokiej – jak określił to Smółka – dziury.

CZY ARCE REALNIE GROZI SPADEK?

W zeszłym roku ostatnie bezpieczne miejsce zajął Piast Gliwice. Po rundzie zasadniczej miał 30, a po całym sezonie 37 punktów. Osiągnięcie takiego wyniku, biorąc pod uwagę fakt, że Arka ma już 25 oczek, raczej nie powinno stanowić dla żółto-niebieskich niewykonalnego zadania. Jasne, w grupie spadkowej wszystko się może zdarzyć. Jasne, tam każdy walczy o życie i każdy może wygrać z każdym, co pokazało ostatnio Zagłębie Sosnowiec. Ale gdynianie wciąż mają piłkarzy, którzy powinni bez większych kłopotów utrzymać zespół w lidze. Terminarz łatwy nie jest, bo na rozkładzie jeszcze wyjazdy do Poznania czy Szczecina, mecz u siebie z Legią i Derby Trójmiasta, ale żółto-niebiescy potrafią urywać punkty mocnym. Z zagwarantowaniem bytu w Ekstraklasie na kolejny rok problemów mieć nie powinni.

CZY TO BĘDZIE JESZCZE UDANY SEZON?

Odpowiedź na to pytanie prawdopodobnie niestety już znamy. Ten sezon raczej nijak będzie się miał do poprzednich. W Pucharze Polski Arki już nie ma, a to były rozgrywki, w których żółto-niebiescy mogli zapomnieć o wszystkich problemach, walce o utrzymanie i skupić się tylko na kolejnych dziewięćdziesięciu minutach walki z – zazwyczaj – mocniejszymi. Wychodziło im to znakomicie, solidnie wypełnili gablotę. W tym roku tego już nie zrobią, to będzie rok bez wielkich uniesień. W lidze też nic wielkiego nie ugrają. Tak naprawdę jedyną szansą na zaliczenie tego sezonu do udanych jest 28. kolejka. Do Gdyni przyjedzie prawdopodobnie walcząca o mistrzostwo Lechia. To będzie ten dzień, ten moment, w którym gdynianie będą mogli jednocześnie przełamać panujące fatum i być może pozbawić odwiecznych rywali szans na historyczny sukces. Jeżeli to uda się zespołowi Smółki, pozostałe porażki będą zapomniane.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj