Wokół komunikacji w gminie wiejskiej Pruszcz Gdański są prowadzone gorące dyskusje. Część mieszkańców chciałaby, żeby do Borkowa, Łęgowa, Cieplewa i Straszyna dojeżdżały autobusy gdańskiej komunikacji. Inni uważają, że korzystniej byłoby, gdyby te linie obsługiwała komunikacja gminna.
Gośćmi Sylwestra Pięty w audycji Nie tylko Metropolia byli: Magdalena Kołodziejczak, wójt gminy Pruszcz Gdański; Karol Kardasiński, radny gminy Pruszcz Gdański; Kamil Bujak, przewodniczący zarządu Metropolitalnego Związku Komunikacyjnego Zatoki Gdańskiej; Zygmunt Gołąb z Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku i Mikołaj Mokwa, Urząd Gminy Pruszcz Gdański.
– Przeprowadziliśmy ankietę wśród mieszkańców gminy. 87 proc. z 600 osób odpowiedziało, że chce, aby w gminie działał gdański ZTM. Następnym etapem była petycja i podpisało ją ponad 1600 osób – mówił Karol Kardasiński.
– Trzeba rozdzielić dwie rzeczy. Z jednej strony, gdyby ktoś mnie zapytał, mieszkankę Straszyna, czy chciałabym, żeby działały tu linie ZTM, powiedziałabym, że tak. Ale musimy spojrzeć na problem trochę szerzej. Chodzi o pieniądze – dodała Magdalena Kołodziejczak.
– Jeśli chodzi o spółkę GAIT, jeden przejechany kilometr kosztuje 9,42 zł/netto. Natomiast w firmie BP Tour to kwota 5,99 zł/netto za wozokilometr. Jednym z powodów różnicy tych stawek jest to, że inaczej liczona jest trasa po mieście – jest droższa niż wyjazd poza miasto – podkreślił Zygmunt Gołąb.
– Przez Rotmankę czy Straszyn, największe miejscowości w naszej gminie, przejeżdżają dwie linie – 846 i 847. Przez całą Rotmankę przejeżdża 81 kursów, z czego w ciągu dnia korzysta około 300 pasażerów. To w przybliżeniu 3 osoby na kurs, mało satysfakcjonująca liczba – zaznaczył Mikołaj Mokwa.
– Gmina wiejska Pruszcz Gdański jest świetnym przykładem, która organizuje własny transport. Wiele gmin tego nie robi i zostawia obsługę komunikacyjną komercyjnym przewoźnikom i jeżdżą tam, gdzie im się podoba – dodał Kamil Bujak.