Miejski Zakład Komunikacji w Słupsku wycofał decyzję o zwolnieniu kierowcy walczącego z nowotworem. Mężczyzna wrócił do pracy po terapii, ale z trzecią grupą inwalidzką.
Pan Lucjan może pracować najwyżej siedem godzin dziennie. Tymczasem dyżur kierowcy trwa najczęściej 8 godzin. Anna Szurek, prezes MZK w Słupsku, postanowiła rozwiązać z 63-latkiem umowę o pracę. Zaprotestowały związki zawodowe. Sprawą zajęły się także lokalne media.
– W piątek cofnięto decyzję o zwolnieniu – mówi syn kierowcy autobusu, Marcin Dadel. – To niepojęte, że trzeba walczyć o taką sprawę. Tyle energii można było spożytkować na inne cele. Muszę podziękować związkom zawodowym w MZK, które naprawdę walczyły o mojego tatę. To było po prostu nieludzkie. Tata zawsze był gotowy pomagać. Jak kogoś zabrakło, bo chorował, to zawsze bez słowa zastępował kolegów – dodaje.
„NIE CHCE SIĘ WYPOWIADAĆ”
– To od związków zawodowych dowiedział się, że ma być zwolniony. Tata nie chce się wypowiadać, bo te trzy tygodnie dużo go kosztowały. Półtora roku temu zachorował, przechodził terapię, ale zawsze z wyprzedzeniem informował o tym, że go nie będzie w pracy. Analizowałem jego absencję w pracy, bo sam prowadzę firmę i zatrudniam dwadzieścia pięć osób. To nie były jakieś duże przerwy w pracy, biorąc pod uwagę, że mówimy o walce z nowotworem – kończy syn.
Rzecznik MZK w Słupsku Anna Szabłowińska poinformowała, że wypowiedzenie umowy o pracę cofnięto po konsultacji z urzędem miejskim. Pan Lucjan pracuje jako kierowca MZK od 13 lat.
Przemysław Woś/mkul