Pozował w swoim mieszkaniu z widokiem na Skwer Kościuszki, na Dworcu Morskim czy… w salonie optycznym. Wybitny polski fotografik Andrzej Świetlik stworzył kilkadziesiąt portretów legendy trójmiejskiej sceny jazzowej Przemka Dyakowskiego. Zdjęcia powstały do książki „Sax Club Pana Dyakowskiego” autorstwa Kamila Wicika, napisanej przy współpracy Mariusza Nowaczyńskiego.
Prace można oglądać w galerii Gdyńskiego Centrum Filmowego. To wybrane portrety z sesji, która trwała ponad pół roku. Mistrzowie – jeden fotografii, drugi muzyki – nie znali się wcześniej. Poznał ich ze sobą autor książki, Kamil Wicik.
– Z Andrzejem znamy się od kilku lat. Wysłałem mu mail gratulując albumu ze zdjęciami Ciechowskiego, który miał się za chwilę pojawić. Nadmieniłem, że pracuję z takim bardzo fajnym jazzmanem, legendą Trójmiasta, Przemkiem Dyakowskim. Po kilku dniach Andrzej odpisał, że bardzo dziękuje za gratulacje. Napisał też, że cieszy się, że pracuję nad książką i zadał pytanie, cytuję: „czy miałbym szansę przygotować zdjęcia do tej publikacji?”. Odebrałem tego maila w samochodzie i myślałem, że spowoduję wypadek, bo tak mnie to poruszyło. Ten wielki Andrzej Świetlik sam pyta o możliwość zrobienia zdjęć. Ja nigdy nie miałbym śmiałości, żeby Andrzeja o to zapytać – przyznaje Kamil Wicik z Radia Gdańsk.
PIERWSZE SPOTKANIE
Świetlik i Dyakowski spotkali się po raz pierwszy zimą, w grudniu. Pogadać. – Zrobiliśmy wtedy pierwszą notatkę, przed Cyganerią. Potem spotkaliśmy się w styczniu czy lutym. Powstał cykl zimowy. Potem kolejne spotkanie było latem – wspomina Andrzej Świetlik.
PÓŁROCZNE ZDJĘCIA
Zdjęcia trwały około pół roku. W tym czasie artyści odwiedzili miejsca bliskie Dyakowskiemu. – To Dworzec Morski w Gdyni, skąd Przemek wielokrotnie wypływał w rejsy. Jest jego mieszkanie w Gdyni z widokiem na Skwer Kościuszki, z którego oglądał dramatyczne sceny stanu wojennego. Są zdjęcia z Żaka, który dzisiaj pełni zupełnie inną funkcję. Nic z tego, co tutaj mamy, nie było zaplanowane. Wyjątkiem są zdjęcia w okularach. Kiedy spotkałem Przemka po raz pierwszy, zobaczyłem, że on może wystąpić w wielu okularach. Wszystko mu będzie pasowało. Udaliśmy się do salonu optycznego i proszę bardzo. Pasuje? Pasuje! – wspomina Andrzej Świetlik.
„ROBIŁY SIĘ SAME”
Wybitny fotograf przyznał też, że zdjęcia Dyakowskiemu robiły się same. – Możemy tak powiedzieć. One powstawały niemalże odruchowo. Są efektem wszystkiego, co działo się wokół. Gadaliśmy, bo pogadać to jest jeden z najważniejszych elementów sesji portretowej. Przemek jest fantastycznym gadułą, cudownym. Wszystko musiało pójść dobrze – śmieje się Świetlik.
– Pozowało się dość długo, ale efekt jest znakomity. Podobnie zresztą jak z książką, bo Kamil Wicik też się sporo nad tym napracował. Obaj panowie zasługują na najlepsze słowa uznania. Jestem bardzo szczęśliwy, że takich dwóch panów zajęło się moją osobą – mówił podczas wernisażu wystawy Przemek Dyakowski.
JEDEN Z NAJLEPSZYCH
Andrzej Świetlik to jeden z najwybitniejszych polskich fotografików. Jest współtwórcą grupy artystycznej Łódź Kaliska, w której od 40 lat pracuje nieprzerwanie do dzisiaj. Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Wykłada fotografię w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej w Warszawie, na kierunku grafika. W swoim niezwykle bogatym dorobku artystycznym ma na koncie współpracę z wieloma uznanymi przedstawicielami muzyki, teatru i polityki. Fotografował m.in. Korę, Zbigniewa Brzezińskiego, Ryszarda Kapuścińskiego, Grzegorza Ciechowskiego i zespół Republika, Bogusława Lindę, Wojciecha Smarzowskiego, Mariana Opanię oraz wielu innych.
Wystawę „Dyakowski – fotografia – Świetlik” można oglądać galerii Gdyńskiego Centrum Filmowego do 14 kwietnia.
Magdalena Manasterska/mkul