„Okazja, z której warto skorzystać”. Dość nieoczekiwana wyprawa w poszukiwaniu „Orła”

Rozpoczęły się kolejne poszukiwania legendarnego okrętu ORP „Orzeł”, który zaginął w 1940 roku na Morzu Północnym. Jednostki od lat szuka ekipa „Santi Odnaleźć Orła”. 

Ekipa „Santi Odnaleźć Orła” wyruszała w ostatnich latach na Morze Północne zazwyczaj latem lub wczesną jesienią. W ostatnich dniach niespodziewanie pojawiła się jednak okazja, by szef ekipy – Tomasz Stachura – dołączył do duńskiej grupy eksplorującej dno morskie w poszukiwaniu innych jednostek. Umożliwił to Gert Normann, twórca muzeum „Bitwy Jutlandzkiej” w duńskim Thyboron, a zarazem sponsor duńskich poszukiwań.

– Duńczycy, co prawda pracują w nieco innym rejonie niż ten, który zazwyczaj przeczesują Polacy, ale i tak jest to okazja, z której warto skorzystać – mówi współpracownik Stachury i członek ekipy „Santi Odnaleźć Orła” Benedykt Hac.

MORZE BYWA NIEPRZEWIDYWALNE

– Wraki okrętów czy statków znajdują się często wiele mil od miejsc, w których – teoretycznie – powinny się znajdować. My wyznaczamy miejsca w oparciu o literaturę, w oparciu o dokumentację wojskową, ale czasami na morzu zdarzają się sytuacje nieprzewidziane, które skutkują tym, że wrak jest daleko od miejsca, w którym teoretycznie powinien się znajdować – mówi Benedykt Hac.

Przypomnijmy, że okręt ORP Orzeł w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach zaginął on na Morzu Północnym wiosną 1940 roku. Najbardziej prawdopodobną przyczyną jego zatonięcia był tak zwany bratobójczy ogień ze strony brytyjskiego samolotu. To właśnie na podstawie raportu brytyjskiego pilota, który zameldował zniszczenie okrętu podwodnego, wyznaczono rejon, w którym najprawdopodobniej spoczywa Orzeł.

Sylwester Pięta/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj