Druga połowa kwietnia to tradycyjnie początek sezonu żeglarskiego. O czasie spędzanym na wodzie, rozwoju stoczni jachtowych i tzw. houseboatach rozmawiali goście programu Nie tylko metropolia.
– Jesteśmy jednym z większych ośrodków w Polsce, a może i w Europie, który buduje jachty zarówno dla nas, jak i na eksport. Ten biznes rozwija się bardzo dynamicznie, w budowę łodzi zaangażowanych jest wiele osób. Na samej Pętli Żuławskiej udostępniamy nabrzeże dla firm czarterowych, prywatnych przedsiębiorców, którzy stawiają swoje łódki. Obserwuję, że te firmy co roku dokupują jedną lub dwie łódki, więc ta inwestycja szybko się zwraca – zauważył Michał Górki.
– Mój zakład to mini-stocznia. Chodzi nam o budowanie jachtów o wysokim komforcie, które są tworzone z sercem i zaangażowaniem. Są jednak też ogromne stocznie, które produkują po kilkaset jednostek. Jesteśmy liderem w Europie. Dotykając jachtu we Włoszech czy Francji, mamy 50 proc. pewności, że został on wyprodukowany w Polsce – przekonywał Łukasz Krajewski.
– Samorząd wyszedł naprzeciw, zostały utworzone klasy szkutnicze, gdzie kształcą się młodzi ludzie, którzy będą remontować łódki. Otwierają się nowe obszary, np. na rzece Tudze, gdzie można umieścić stocznie jachtowe, w których nawet osoby mieszkające w głębi Polski mogą trzymać jachty i zlecać ich remonty. Liczymy na to, że nie tylko te przystanie, nie tylko bosmani, którzy są tu zatrudnieni, ale cały przemysł przemysł żeglarski będzie się rozwijać – zaznacza Krzysztof Czopek.