„Nie byłem gotowy psychicznie, żeby odejść z Arki”. Marcus da Silva zostaje w Gdyni, by ratować Ekstraklasę [POSŁUCHAJ]

Informacja o tym, że może odejść, spadła na kibiców jak grom z jasnego nieba. Żółto-niebieskie barwy reprezentuje od 2012 roku. To najdłużej z obecnych piłkarzy pierwszego zespołu Arki. – Były opcje, żeby odejść, ale nie chciałem tego – mówi Brazylijczyk w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Ostatnią bramką, którą zdobył, było trafienie w pierwszej rundzie Pucharu Polski przeciw Śląskowi Świętochłowice. Ostatnim meczem, w którym zagrał – ten przeciw Wiśle Płock. Później, decyzją trenera Zbigniewa Smółki, został zesłany do rezerw, aby po trzech miesiącach gry w drugim zespole wrócić z pomocą pierwszemu – bo ten zdecydowanie bardziej potrzebuje teraz mądrości weterana i jego doświadczenia.

Posłuchaj rozmowy z Marcusem da Silvą:

ŚMIECH PRZEZ ŁZY

Powrót na stare śmieci, a więc do szatni na stadionie przy ul. Olimpijskiej, cieszy go ogromnie. Wie jednak, że sytuacja daleka jest od radosnej, a wina za ewentualne niepowodzenia będzie od tej pory spadała także na jego głowę.

– Jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Bardzo chcę pomóc chłopakom, chcemy udowodnić, że jesteśmy drużyną i najważniejsze jest dla nas utrzymanie w Ekstraklasie – mówi Brazylijczyk z polskim paszportem do mikrofonu Radia Gdańsk.

– Mamy nadzieję, że w Zabrzu zdobędziemy w końcu te 3 punkty, na które czekamy i o które walczymy – kontynuuje z niewielką dozą niepewności.

REZERWY, ODEJŚCIE, MECZ POŻEGNALNY

Informacja o tym, że Marcus da Silva został permanentnie odsunięty przez Zbigniewa Smółkę od pierwszej drużyny, oficjalnie nigdy nie pojawiła się. Kibice zrozumieli, co się stało, gdy piłkarza zabrakło na liście zawodników, którzy w styczniu udali się na obóz treningowy do Turcji.

– Było mi bardzo przykro. Tyle lat w klubie, a nie mogłem pojechać z drużyną na obóz – przyznaje Marcus zapytany, jak zareagował na decyzję szkoleniowca.

Teraz wiemy, że w kontekście skrzydłowego trener Smółka brał pod uwagę trzy rozwiązania: grę w rezerwach, rozwiązanie kontraktu lub rozegranie meczu pożegnalnego.

– Rada drużyny była u trenera, prosili, żebym został. Ale trener tego nie chciał. Trudno, nie chcę o tym rozmawiać. Będzie na to czas później, gdy skończy mi się kontrakt z Arką – podsumowuje zawodnik.

O ODEJŚCIU NIE CHCIAŁ SŁYSZEĆ

Gdy w oczach trenera pierwszego zespołu całkowicie zniknął, nadal robił swoje – w zaciszu drugiej drużyny.

– Odebrałem to jako kolejny trudny okres w swoim życiu, ale miałem wsparcie trenera drugiego zespołu. Trener Wilczek dobrze mi doradzał, pomagał – zdradza piłkarz.

I podczas gdy pierwszy zespół od listopadowego meczu z Wisłą Kraków coraz bardziej pogrążał się we własnej niemocy, druga drużyna radziła sobie aż nadto dobrze. – Nie przegraliśmy jeszcze ani jednego meczu, to mnie bardzo motywowało – dodaje Da Silva.

O ewentualnym odejściu nie chciał rozmawiać już w styczniu, gdy poprosiliśmy o komentarz w obliczu ówczesnych zdarzeń. Nie chciał o nim rozmawiać, ale jak się okazuje – słuchać również.

– Wiadomo, były inne opcje, żeby odejść z Arki. Ale szczerze mówiąc nie chciałem tego. Nie byłem chyba gotowy psychicznie, żeby odejść z klubu i to zdecydowało, żebym dał z siebie wszystko nawet w drugiej drużynie – przyznał.

NIE ODSAPNĄ NAWET W WIELKANOC

O tym, że w tym roku nie będzie mowy, aby piłkarze Arki odpoczęli przy okazji świąt bez względu na kalendarz spotkań, główni zainteresowani wiedzieli już od dłuższego czasu.

Dla Marcusa kwestia wydaje się, z przymrużeniem oka, mniej problematyczna. Jego ulubione święta to Boże Narodzenie, a Wielkanoc bez 40-stopniowego, brazylijskiego upału – to praktycznie nie Wielkanoc.

– Ale nie narzekam, nie lubię narzekać w życiu – komentuje żartobliwie Marcus. I kontynuuje temat różnic pomiędzy brazylijską Wielkanocą, a tą polską.

– U nas nie ma malowanych jajek. Mamy jajka, ale czekoladowe, które daje się dzieciom – zdradza.

Sam nie malował ich ani w Brazylii, ani w Polsce, pomimo tego, że mieszka w niej już od 11 lat. – Na pewno kiedyś będę musiał się w to pobawić z córką – mówi z uśmiechem.

A kibicom Arki składa świąteczne życzenia.

– Życzę im tego, czego sami najbardziej chcemy: spokojnie się utrzymać. Dla tych z nas, którzy zbudowaliśmy awans do Ekstraklasy, dając z siebie wszystko w 1. Lidze, to jest teraz najważniejsze. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli nie kontynuować gry w Ekstraklasie – podsumował pomocnik żółto-niebieskich.

Mecz Arki Gdynia z Górnikiem Zabrze w Poniedziałek Wielkanocny o godz. 18:00.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj